Bartosz Kochanek, czyli DJ BRK – znany od lat ze współpracy z Grubsonem, czy Jareckim, wraca z kolejną solówką. Tym razem jest to album w pełni autorski, a goście są do niego raczej dodatkiem, czyli odwrotnie, niż w przypadku zeszłorocznej płyty „Juice”. O jej powodach i zmianach w podejściu, Bartek opowiedział mi w poniższej rozmowie.
W ubiegłym roku wydałeś płytę producencką „Juice”, na którą zaprosiłeś licznych gości. Co było jej powodem
Jako producent, która od dawna współpracuje z różnymi artystami, od dawna miałem pomysł, by taki album zrealizować. Pierwotnie chciałem to zrealizować po płycie „Totem” Jareckiego (wydanej w 2021 r. – przyp. MM). „Juice” to przecięcie się mojego świata i zaproszonych gości. Taki trochę spacer po znajomych (śmiech).
Na płycie pojawiają się artyści, z którymi współpracowałeś już wcześniej, jak Jarecki, Miodu, Grubson, Robert Cichy, czy Vito Bambino. A skąd wzięła się tutaj Udoo?
Udoo pojawiła się paręnaście lat temu, gdy graliśmy koncert z Grubsonem. Przed nami grał Biak z Młodym, a Ola śpiewała refreny. Usłyszałem jej głos z backstage’u i byłem przekonany, że leciał z playbacku. Pobiegłem tego posłuchać i zobaczyłem, że to prawdziwy wokal (śmiech). A po drodze zaczęliśmy współpracę – pojawiła się na płycie „Punkt Widzenia”, którą zrobiliśmy z Jareckim. Często pojawiała się u mnie w studio. Bardzo doceniam takie wokale – naturalne, melodyjne.
Mnie jej głos przypomina głos Natalii Przybysz.
I słusznie, bo Ola przyznaje się do inspiracji oboma siostrami Przybysz.
Bity tworzyłeś stricte pod udział danego gościa, czy dałeś pole wyboru?
To był chyba ostatni moment takiej hiphopowej naleciałości, kiedy słałem zaproszonym całe paczki bitów. Dużo jednak rzeczy powstało w studio. Siedziałem z poszczególnymi osobami i dłubaliśmy razem w tych kawałkach. Zresztą wydaje mi się, że to najlepsza droga, by tworzyć z kimś od samego początku. Odpada wtedy jakieś dopasowywanie się, a proces twórczy jest wspólny i naturalny. Teraz wszystko jest szybsze, bo ja przypomnę sobie programowanie MPC-tki 15 lat temu, to można było pójść na obiad z kawą, bym w tym czasie mógł to ustawić (śmiech). Świat jest dziś już dalej, dlatego nagrywanie kawałków na „Juice” poszło dużo szybciej.
Zauważyłem taki ciekawy zabieg w dwóch przypadkach na tej płycie. Najpierw pojawia się utwór z Grubsonem i Jareckim, a potem inny tylko z Jareckim oraz jest numer z Martyną Szczepaniak i Pauliną Przybysz i kolejny już tylko z Martyną. To było zamierzone?
Nie było to zamierzone. Współpraca z poszczególnymi gośćmi układała się płynnie, a przelot był taki, że niektórymi mogliśmy posiedzieć w studiu dłużej. Dlatego zamiast nagrywać jeden numer, nagrywaliśmy dwa. Zauważyłem jednak, że nie wszystkim to pasowało, bo skoro to płyta producencka, to wachlarz powinien być szerszy. Wyzbyłem się jednak takiego myślenia. To, co wydarzyło się w okresie, gdy powstawał ten album i było dobre, postanowiłem na nim umieścić.
Jak długo zatem zbierałeś ten materiał?
Latami. Pierwszy numer, który stworzyłem z myślą o tej płycie, to „Let’s Do It Now”, w którym zaśpiewała wspomniana Udoo. To dość profetyczny numer. Potem miałem mało czasu w studio, bo jeździłem na koncerty z Grubsonem i Jareckiem. Dopiero, gdy trochę przyhamowałem, a i pojawiła się pandemia, mogłem zacząć to realizować.
Przechodząc do kwestii bieżących – po co Ci to?
(śmiech) Dobre pytanie. „Po co mi to” to pierwszy numer jaki powstał z myślą o płycie „Barry Black”. To powrót do moich korzeni, ponieważ moja kochana Mama mieliła mnie płytami Barry Whitem. Natomiast w samym utworze od początku miałem pomysł na wokal i na treść, którą chcę przekazać. Byłem rozgrzany przy okazji koncertów, które grałem wtedy bardzo dużo z Jareckim i Grubsonem. Dlatego uznałem, że muszę w końcu zrobić coś swojego, bez kompromisów. A współprace producenckie z innymi artystami zawsze ten kompromis w mniejszym, czy większym stopniu wymuszają. Chce robić to, co sam chciałbym zrobić, nie pytając nikogo o zdanie (śmiech). To zaczęło się mniej więcej rok temu. Odciąłem się od wszelkich zewnętrznych wpływów.
Na płycie „Barry Black”, która ukaże się wiosną 2025 roku, będzie 15 kawałków w tym kilka featów, m.in. z Igo, Vito Bambino, Mrozem, Jareckim czy Jamalem. Dobrze rozumiem, że to będzie odwrócenie proporcji w stosunku do „Juice”?
Bardzo możliwe (śmiech). Puściłem na przykład parę numerów Vito, bo mamy świetny kontakt, a on od razu wyskoczył, że chciałby się do tego dograć. Nie widziałem w tym problemu. Tym niemniej na płycie 90% to będą moje wokale, a reszta – właśnie ewentualnych gości.
Będziesz grał koncerty z tym materiałem?
Tak. Jest to wszystko bardzo fajnie zaaranżowane na set koncertowy. Zresztą album jest tak poukładany, żeby nie pchać tam za dużo. Więc nie będzie to przewalone brzmieniowo.