W tym roku postanowiliśmy zawęzić ilość płyt, dlaczego? Bo lubimy sprawiać sobie trudność. Rok 2017 był bardzo bogaty w płyty soulowe i okołosoulowe. Zawzięliśmy się i po wielkich redakcyjnych roszadach wybraliśmy tych 15 najlepszych!
15. PJ Morton „Gumbo”
PJ Morton zachwyca wrażliwym i subtelnym podejściem do soulu. Na „Gumbo” w pełnej krasie prezentuje to, co w jego muzyce najlepsze, to ambitna i najbardziej dojrzała płyta artysty. Punktem ciężkości jest kreatywna fuzja R&B, funku, gospel, jazzu i rocka spod znaku Steviego Wondera z drugiej połowy lat 70. To zbiór piosenek, które mimowolnie wchodzą w głowę i po pewnym czasie zaczynają nucić się same. [RECENZJA]
14. Keyshia Cole „11:11”
Keyshia doskonale wie co chce przekazać i nie pozwala narzucić sobie czegokolwiek. Pewnie stąd też sama pisze piosenki. Czuć jak bardzo jest niepokorna i zadziorna. Piosenki opowiadają najczęściej o lamentach miłości, porzuceniu i tęsknocie za bliskością kochanka. Okazuje się, że od dłuższego czasu artystkę prześladowała coś niezwykłego. Spoglądając na zegar często natrafiała godzinę 11:11 i duchowo odczuła, że to znak aby poważnie zastanowić się nad swoich życiem. Może odciąć pewne kupony, które ją uwierały. Był to bodziec do zresetowania przeszłości. Odkreślić coś grubą krechą i zacząć żyć od nowa. [RECENZJA]
13. Lorde “Melodrama”
Lorde to muzyczny fenomen. Mimo swoich zaledwie 20 lat, Nowozelandka zachwyca swoją dojrzałością, przemyślanymi i kapitalnie napisanymi tekstami, intrygującymi melodiami i pomysłami aranżacyjnymi. „Melodrama” to połączenie tanecznego electro-popu, oldskulowego soulu, bujającego R&B, zmysłowego funku i modnego synth-wav’u. Nie zabrakło również ballad, które mimo klasycznej formy brzmią bardzo nowoczesne.
12. Khalid „American Teen”
„American Teen” to esencjonalny soul nacechowany niepoprawnym, młodzieńczym romantyzmem. To wyśpiewane dojrzałym, leniwie snującym się i jakby od niechcenia przeciąganym wokalem historie o życiu typowego amerykańskiego 18-latka, bez różnicowania na pochodzenie czy etniczność i bez poruszania kwestii społeczno-politycznych.
11. Jessie Ware „Glasshouse”
„Glasshouse” to najbardziej zintegrowana, równa i utrzymana na najwyższym poziomie ze wszystkich dotychczasowych płyt Jessie Ware. Ignorując panujące mody, od debiutu „Devotion” z 2012 roku, wokalistka pozostała wierna własnym upodobaniom. Niezmiennie koi nerwy swoim syrenim głosem i wznosi się swoimi romantycznymi balladami dla zakochanych wysoko ponad poziom dzisiejszej popowej szmiry. [RECENZJA]
10. Ledisi „Let Love Rule”
„Głos Ledisi to prawdziwy klejnot… odważny, lecz nigdy nie krzykliwy… Jednym ozdobnikiem potrafi sprawić, że dostaniesz gęsiej skórki…” – Associated Press. Płyta „Let Love Rule” osadzona jest między brzmieniami lat siedemdziesiątych a współczesnością. Tegorocznym albumem Ledisi ugruntowała swoje miejsce w panteonie najlepszych wokalistów soulu swojej generacji. [RECENZJA]
9. Elli Ingram „Love You Really”
Na Wyspach debiutancki zestaw piosenek przyniósł Elli Ingram doskonałe recenzje i powtarzające się w tym zestawieniu zaproszenie na festiwal Glastonbury. Płyta „Love You Really” jest zgrabnie poskładaną wędrówką przez utwory na parkiet i do kiwania głową.
8. Miguel „War & Leisure”
Swym czwartym albumem „War & Leisure” Miguel dorósł do śpiewania o niewygodnych społeczno-politycznych tematach nie zapominając o chwilach przyjemności i dobrej zabawy. Do głosu doszły jego afro-latynoskie korzenie, co przełożyło się na egzotyczne brzmienie płyty.
7. Syd „Fin”
„Fin” jest płytą będącą zapisem przemian niegrzecznego dzieciaka w kobietę. To kolaż utworów reprezentujących pragnienie rozwoju artystycznej osobowości. Służyć mają temu eksperymenty, których na „Fin” wiele. Na szczęście Syd bawi się dźwiękami z rozwagą, odpowiednio proporcjonując trapowe ballady i sentymentalne R&B.
6. Paulina Przybysz „Chodź Tu”
Po wyjątkowo długim okresie wyciszenia Paulina Przybysz znowu powróciła, by jak to bywało przez lata jej kariery oddać całą swoją duszę publiczności. Obdarzona silną osobowością, a przy tym łatwością śpiewania, przepięknym głosem. Z ogromną klasą i kocim wdziękiem poprowadziła nas na „Chodź tu” od głębokich ciepłych rejestrów, po anielskie, lekkie jak mgiełka trele. Jej głos znajdował w Polsce wiele naśladowczyń, jednak żadna z nich nie sięgnęła w 2017 roku Paulinie do pięt. [RECENZJA]
5. London Grammar „Truth Is A Beautiful Thing”
„Truth Is a Beautiful Thing” jest płytą, która uzależnia. To wysmakowana muzyka o bardzo wysokim IQ. Nie do każdego trafi, ale ci, co się załapią, przeżyją przygodę wzbogacającą wrażliwość i futrującą zmysły. Po kilkakrotnym przesłuchaniu trudno jest się zdecydować na naciśnięcie przycisku STOP w odtwarzaczu…
4. Sampha „Process”
Sampha to jeden z najważniejszych filarów współczesnej muzyki popularnej, artysta, którego wpływ na soul i R&B można porównać choćby z oddziaływaniem Marvina Gaye. Śpiewa czarną muzykę, jak natchniony serafin. Jako autor jest jednakowo niekonwencjonalny w tworzeniu tekstów, jak muzyki czy aranżacji. Ma też niezwykle osobisty i zawsze twórczy stosunek do własnych źródeł, a także do uświęconej klasyki. Jest artystą, który – tworząc hity – ustanawia style. Jego „Process” z 2017 roku to jedyny Czarny Anioł. [RECENZJA]
3. Sam Smith „The Thrill Of It All”
To, co na debiucie przed paroma laty brzmiało jeszcze nieśmiało, na „The Thrill Of It All” dowodzi, że Sam Smith się otrzaskał sam ze sobą i okroił formułę do niezbędnego kośćca. Jest nim oczywiście biały soul. Artysta wkłada w swój śpiew duszę i ciało. Jest absolutnym mistrzem w nadawaniu piosenkom własnego „skrzywienia”. Najnowsza płyta to doskonałe dzieło na wyrafinowany wieczór przy domowym stereo. [RECENZJA]
2. Kelela „Take Me Apart”
Jeden z największych talentów eksperymentalnych czarnych brzmień wreszcie wydał pełnoprawny album. „Take Me Apart” wprowadza nową jakość w muzyce. Na swoim debiucie Kelela hołduje bogatej historii R&B, ale jest znacznie odważniejsza w doborze elektroniki, będąc o krok przed innymi.
1. SZA „Ctrl”
To do niej należał 2017 rok! Nagrała znakomity album, ruszyła w dużą trasę koncertową. Niestety w przyczyn dokładnie nieznanych, nie wystąpiła w Polsce. Nie ulega jednak wątpliwości, że to ona nagrała najlepszy soulowych album, a jakby tego było mało, jest to debiut!