Will Downing przyzwyczaił nas, że gdy wydaje album to jest on po pierwsze krótki (zazwyczaj to raptem 7 utworów), po drugie jest dość przewidywalny w oldschoolowym brzmieniu, a po trzecie, że będzie to majstersztyk wokalny i produkcyjny. Tak oto na samym końcu listopada ukazał się jego… uwaga… dwudziesty siódmy album (!!!) „Soul Rising”. Jak sam tytuł wskazuje jest to dalszy ciąg soulowej drogi, którą Will nie tylko podąża, ale i sam kreuje. Nie będzie tutaj zaskoczenia. Siedem piosenek utrzymanych jest w romantycznym, czekoladowym smaku, gdzie nieodzownym atrybutem i jednocześnie największym atutem jest wokal Downing’a


Produkcyjnie, repertuarowo i kondycyjnie jest to przedłużenie wcześniejszych projektów. Gdyby złożyć „Soul Rising” z wydanym w lutym tego roku „Pieces” to byłby jeden duży album zamiast dwóch mniejszych. W 2021 roku artysta także wydał dwa mniejsze zamiast jednego dużego i jak widać dość mocno mu się to przyjęło. Słuchając piosenek wróciłem z ciekawości do albumu „Classique” z 2006 roku i poza lekko dojrzalszym brzmieniem wokalu można uznać, że Will Dwoning jest ciagle taki sam. Miękki, nasiąknięty sensualnością, zawsze dobrze osadzony w klimacie i osobliwie urzekający. Większość zachwytu spada na jego barwę co pewnie nigdy się nie zmieni, a co Will opanował do perfekcji, aby wiedzieć jak nią operować by wydobyć wszystko co najlepsze.

Fajne i niespodziewane jest, że pomimo ciągłych podobieństw stylistycznych, produkcyjnych i kompozycyjnych to jego piosenki ciągle mają małe smaczki, które sprawiają, że słucha się ich z zainteresowaniem. Tak oto rozpoczynający album „Closer to me” jest chyba jednym z najbardziej wpadającym w ucho refrenem jaki Will nagrał od lat. Po dwóch przesłuchaniach już nuciłem i chciałem nauczyć się go więcej. „You’re as right as rain” to typowa ballada lat ’90. Przypomina Babyface’a, All 4 One a nawet En Vogue, więc nie dziwi iż obecnie zdobywa same czołowe miejsca na amerykańskich listach przebojów soul/r’n’b (tak jak chwile wcześniej „What part of my love”). Pokazuje to także miejsce, które Will Downing ma w światowym soulu, a ja dodałbym jeszcze, że obecnie nie ma drugiego, który dałby radę tak współcześnie zachwycać oldschoolem. Nie ma zatem chwili do stracenia i idąc tropem oficjalnej strony internetowej można powiedzieć, że „Downing oraz współproducent Hubert Eaves IV po mistrzowsku splatają pełne miłości teksty w stylu ‚pillow talk’ z nieodparcie czarującymi aranżacjami, które gwarantują, że w niekontrolowany sposób, trzymając się za ręce, przeniesiecie się na sam środek parkietu lub prosto do sypialni”. Przyjemności. 

Ocena płyty: