Od zawsze podkreślam, że Björk to zjawisko. Nie są jej obce żadne gatunki muzyczne, nie lubi być szufladkowana ani określana. Jej muzyka jest po prostu jej, i do nikogo ani niczego nie można tego porównać. Ogłoszenie Cornucopia Tour było dla mnie czymś wspaniałym. Od bardzo dawno chciałem usłyszeć te niezwykłą artystkę na żywo. Wczoraj nareszcie się to udało!

Ci, którzy spodziewają się utworów z pierwszych płyt artystki muszę niestety zawieść – nie ma ich… no prawie. Usłyszymy krótki fragment “Venus as a boy” całkowicie zmienionego i wykonanego przy dźwiękach fletu, “Pagan Poetry”, “Hidden Place”, i to koniec. Cała trasa skupia się bardziej na albumie “Utopia” z domieszką “Fossora”.


Czym wyróżnia się ten koncert? Przede wszystkim znakomicie przygotowanymi wizualizacjami. Brak tutaj telebimów, na których widać zbliżenia Björk. Wszystko zrobione jest jako przepiękny performance, który poniekąd pokazuje ewolucję samej artystki. Po obejrzeniu całości można mieć wrażenie, że jest to w pewnym sensie wołanie o pomoc w ratowaniu planety – takie jest moje odczucie.

Kolejną rzeczą, która wyróżnia ten koncert to instrumentarium. Nikt nie potrafi tak wykorzystać przedmiotów do wydobywania dźwięków jak właśnie Björk. Więc, ci którzy wybierają się na koncert do Krakowa albo inny podczas trasy, niech nie zdziwi motyw dźwiękowy zrobiony przez przelewającą się wodę. Więcej nie zdradzę, nie będę zabierał tego doświadczenia.

Szybkie podsumowanie. Nie powiem, ze jest to koncert – to przedstawienie, w którym wszystko zapięte jest absolutnie na ostatni guzik. Było to magiczne 1,5 godziny!