Po dwóch latach przerwy spowodowanej pandemią COVID-19 festiwal We Out Here powrócił w wielkim stylu. Podczas czterech dni festiwalu 15-tysięczny tłum muzycznych fanatyków celebrował wspaniałe święto muzyki oraz długo wyczekiwaną – po 16 miesiącach imprezowego lockdownu – możliwość spotkania się w tak licznym gronie.

40 tysięcy – tyle przypadków zachorowań na COVID-19 dziennie odnotowywano w UK na niespełna miesiąc przed planowanym startem We Out Here. Glastonbury, Boomtown, Houghton, Field Maneuvers i wiele innych uznanych brytyjskich festiwali już wcześniej zrezygnowało z organizacji swoich wydarzeń, przekładając je na rok 2022. I kiedy wydawało się, że taki sam los spotka We Out Here, organizatorzy postanowili nie składać broni. Determinacja i cierpliwość opłaciły się – na równo miesiąc przed planowanym rozpoczęciem wydarzenia ogłoszono zniesienie wszelkich obostrzeń w Wielkiej Brytanii, dając tym samym zielone światło na organizację festiwalu We Out Here i czyniąc go jednym z nielicznych, jakie w tym roku odbyły się w UK. 

Theon Cross i Shabaka Hutchings (Sons Of Kemet). Fot. Mariusz Jakubus

Ale nie tylko festiwalowy deficyt w UK przyczynił się do tak dużej frekwencji oraz wyprzedaży festiwalu w rekordowym tempie (wszystkie bilety na We Out Here zostały wyprzedane już w marcu z niemal półrocznym (!) wyprzedzeniem). Rekordowa frekwencja to przede wszystkim efekt znakomitych recenzji pierwszej edycji festiwalu, płynących zarówno od uczestników, jak i samych artystów, a także lojalności, jaką w czasie pandemii wykazała się społeczność We Out Here względem organizatorów (duża część osób, która kupiła bilety na odwołaną edycję z 2020 roku nie zwracała ich, zatrzymując je na kolejny rok). Finalnie w tegorocznej edycji We Out Here uczestniczyło ok. 15 tysięcy osób, tj. trzykrotnie więcej niż zgromadziła pierwsza odsłona festiwalu w 2019 roku.

Thundercat (po lewej) oraz Nubya Garcia i Daniel Casimir (po prawej). Fot. Mariusz Jakubus

Można było mieć obawy, jak tak nagły wzrost publiczności wpłynie na klimat festiwalu. Inauguracyjna edycja We Out Here była zupełnie wyjątkowym doświadczeniem. 5 tysięcy uczestników stworzyło wspaniałą, serdeczną atmosferę, czerpiąc inspirację z przenikania się stylów, brzmień, różnic i pokoleń (naszą relację z pierwszej edycji WOH możesz przeczytać tutaj). Na szczęście jednak sposób, w jaki rozrósł się festiwal, nie wpłynął na jego ogólny odbiór. Trzykrotnie większa publiczność We Out Here 2021, będąca prawdziwym międzypokoleniowym spotkaniem muzycznych fanatyków jest otwarta i zaangażowana w budowanie atmosfery muzycznego święta. 

Mr Redley podczas setu w Brawnswood. Fot. Mariusz Jakubus

Music is the key

We Out Here kontynuuje zapoczątkowaną w 2019 roku formułę, oferując zróżnicowany, eklektyczny line-up, łączący muzykę graną na żywo z kulturą dj’ską. Podczas tegorocznej edycji festiwalu zobaczyliśmy blisko 60 koncertów oraz występy blisko 100 DJ’s. Soul, jazz, funk, cały przekrój muzyki elektronicznej, disco, R&B, hip hop, afrobeat oraz najróżniejsze rodzaje globalnych rytmów. Muzyczny eklektyzm w najlepszym wydaniu pod sprawdzoną kuratelą samego Gillesa Petersona.

Tegoroczna edycja festiwalu była wyjątkowa z wielu względów – także z powodu line-upu, który w większości złożony był z reprezentantów brytyjskiej sceny. Ze względu na utrudnienia w podróżowaniu do UK organizatorzy słusznie zdecydowali się na taki wariant. Brytyjska scena muzyczna ma wiele do zaoferowania, a możliwość spotkania tylu jej reprezentantów w jednym miejscu szybko się nie powtórzy.

Lista wykonawców była naprawdę imponująca, wystąpili m.in. Thundercat, Yussef Dayes, Yazmin Lacey, STR4TA, Nubiyan Twist, Steam Down, Emma Jean-Thackray, Ashley Henry, Alabaster dePlume, Jose James, Alfa Mist, Nubya Garcia, Children of Zeus, Ezra Collective, Matthew Halsall, Joe Armon Jones, Moses Boyd, Kokoroko, Black Country New Road, Sons Of Kemet, Greentea Peng, DJ MR Thing, DJ Krust, Leon Vynehall, Joy Orbison, Call Super, Floating Points, Zakia, Tenderlonious, Overmono, Sherelle, Mr Redley, Mr Scruff, Colin Curtis, Coco Maria, Patrick Forge i wielu, wielu innych.

Ife Ogunjobi (Ezra Collective) Fot. Mariusz Jakubus

We Out Here to Movement

We Out Here 2021 to duży krok naprzód względem poprzedniej edycji. Festiwal powiększono o kilka dodatkowych scen oraz istotnych akcentów, nie obniżając przy tym jakości, ani nie odwracając uwagi od głównego celu, jakim jest dzielenie się muzyką oraz poszerzanie zrozumienia kultury muzycznej. We Out Here oferuje doświadczanie muzyki w szerszym spektrum, niż większość standardowych festiwali, dostarczając wielu możliwości do odkrywania i poszerzania muzycznych gustów. Gilles Peterson, za którym od kilku dekad, począwszy od końca lat 70. i pirackich londyńskich rozgłośni radiowych, podążają fani muzyki z całego świata, powiększa społeczność Worldwide FM, jednocześnie pomagając jej się rozwijać.

The way a movement emerges is through sharing, you have to share.” Gilles Peterson

Uczestnik We Out Here zbija pionę z Gillesem ;) Dołączamy się – wielka piona, Gilles! Fot. Mariusz Jakubus

Nie dla FOMO

W tym roku możliwości odkrywania było wyjątkowo dużo. 13 większych i mniejszych scen, w tym scena główna i dwie sceny ukryte w lesie, a nawet…Roller Disco. Namioty Near Mint Records, Brawnswood, Hennessy Corner, w których w ciągu dnia można było zjeść, napić się drinka, zaopatrzyć w nowe płyty lub po prostu odpocząć (oczywiście przy akompaniamencie najlepszych dźwięków granych przez dj’s), wieczorami także zamieniały się w dodatkowe sceny z regularnymi imprezami. To daje łącznie 16 (!) różnych miejsc, w których można było tańczyć każdego wieczoru. 

Sons Of Kemet Fot. Mariusz Jakubus

I nawet jeśli planujesz zarządzać własnymi zasobami energii, rozkładając je rozsądnie na cztery festiwalowe doby, ukryte w lesie sceny Woodland i The Forest wchłaniają cię bez najmniejszych skrupułów, nie zważając na twoje postanowienia i plany. Z ich otchłani możesz uwolnić się dopiero nad ranem. A kiedy po kilku godzinach snu budzisz się i uświadamiasz sobie, ile rzeczy właśnie cię omija, bo festiwalowe życie zaczyna się już od 9 rano – wstajesz, bo wiesz, że musisz tam być.

Możliwości spędzenia leniwie poranków jest wiele. Możesz zacząć dzień od kąpieli w gongach tybetańskich, które pomogą ci wejść w stan wyciszenia i relaksu, nastrajając cię na dalszą część dnia. We Out Here oferuje szeroką ofertę aktywności, które ożywią twój umysł i ciało po intensywnie spędzonej nocy – joga, stretching, a nawet poranny jogging wraz z ekipą Run Dem Crew.

Możesz też oddać się najwyższej jakości dźwiękom sączącym się z potężnego, audiofilskiego zestawu hifi w namiocie Audio Kissa Gold (nie zapomnij przed wejściem ściągnąć butów) lub po prostu relaksować się na hamaku, nad jeziorem lub w innym miejscu, pośród zielonych terenów Abbots Ripton.

Audio Kissa Gold Fot. Mariusz Jakubus

A jeśli już jesteś na to gotowy – możesz dołączyć do udziału w panelach dyskusyjnych lub…pójść do kina. W trakcie czterech dni festiwalu w Talks Tent odbyło się 26 paneli dyskusyjnych, w których wzięli udział rozmaici muzycy, DJe oraz muzyczni aktywiści. Podobnie jak w zeszłym roku w programie festiwalu znalazły się także projekcie filmowe. Na dużym ekranie Cinema Tent zaprezentowano ponad 20 filmów poświęconych muzyce, w tym m.in. brytyjską premierę dokumentu “The Drums Will Protect You”.

Możesz wreszcie rozpocząć kolejną dobę muzycznego maratonu – pierwsze sceny startują już o godzinie 11:00, ostatnie zasypiają o 5 nad ranem. I tak przez 4 doby.

Jest tylko jeden problem – nie możesz tego wszystkiego doświadczyć, bo nie możesz być w tych wszystkich miejscach jednocześnie. Ilość bodźców bywa oszałamiająca. Więc jeśli kochasz muzykę, kulturę i wszystko co ją otacza to…serdecznie współczuję. Wybory bywają trudne, a decyzje bolesne. Bo co zrobić, kiedy o jednej godzinie, na różnych scenach grają Matthew Herbert, Ezra Collective i Sherelle? 

Thundercat Fot. Mariusz Jakubus

Uwolniona energia

Bez wątpienia jednym z ważniejszych momentów festiwalu był niezapowiedziany występ Thundercata – amerykańskiego producenta, gitarzysty basowego, wokalisty, autora tekstów i dwukrotnego zdobywcy nagrody Grammy. Jego występ do samego końca utrzymywany był w tajemnicy. Ale momentów, które na długo pozostaną w naszej pamięci było mnóstwo – m.in. koncert Alfa Mist, występ STR4TA, set Charliego Darka o 5 nad ranem w Love Dancin’ (i chyba wszystkie sety z namiotu Love Dancin’), set LoveSunDays w Brawnswood, pięciogodzinny all night long set Floating Points, występ Sons Of Kemet i wiele, wiele innych.

Na pewno na długo zapamiętamy absolutnie kulminacyjny moment festiwalu – koncert Ezra Collective. Kiedy potężnie energetyczne brzmienie porwało wielotysięczny tłum zebrany pod sceną, można było odnieść wrażenie, że to energia, która kumulowała się przez kilkanaście miesięcy lockdownu, właśnie eksplodowała.

Fani podczas występu Ezra Collective. Fot. Mariusz Jakubus

Koncertem, na który czekaliśmy szczególnie był występ Yussefa Dayesa – ikony londyńskiej eksperymentalnej sceny jazzowej wraz z zespołem. Dayes, poruszający się z niespożytą energią i zręcznością, a jednocześnie z olbrzymią wrażliwością, pokazał jak być absolutnym liderem. Podczas ponad godzinnego koncertu usłyszeliśmy utwory z ostatniego albumu Yussef Dayes Trio “Welcome to the Hills” (Cashmere Thoughts Records 2021), jak również kilku utworów z genialnego albumu nagranego wspólnie z Tomem Mischem – “What Kinda Music” (Beyond The Groove / Blue Note Records 2020). Tom Misch, który ku uciesze publiczności niespodziewanie pojawił się na scenie wykonując wspólnie z muzykami kilka utworów, był kolejnym (po Thundercacie) niezapowiedzianym gościem podczas jednego wieczoru.

Tom Misch i Yussef Dayes wraz z zespołem. Fot. Mariusz Jakubus

Polski akcent

Podobnie jak 2 lata temu, tegoroczna odsłona We Out Here miała także polski akcent. W 2019 roku brytyjską publiczność porwał znakomity występ kwintetu Wojtka Mazolewskiego z gościnnym udziałem Urszuli Dudziak (fotorelację z tego koncertu możesz zobaczyć tutaj). W tym roku w ramach występu artystów z Tommorow’s Warriors na scenie Big Top Baru pojawiła się mieszkająca od 6 lat w Londynie Kasia Konstance – polska wokalistka i flecistka, tworząca muzykę z pogranicza neo-soulu, jazzu i R&B. 8 października ukazała się jej debiutancka EP-ka “Cosmic Dust”, którą serdecznie polecamy. Więcej o debiucie Kasi możecie przeczytać tutaj.

Zwycięski powrót

Po pierwszej edycji We Out Here w 2019, która zgromadziła 5 tysięcy uczestników zastanawiano się, czy festiwal w takiej formule będzie w stanie zgromadzić większą publiczność. 15 tysięcy uczestników tegorocznej edycji, która wykupiła bilety pół roku przed startem festiwalu, udzieliło jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. We Out Here ma olbrzymi potencjał. Należy tylko trzymać kciuki, żeby wraz z rosnącą popularnością festiwalu, nie zatracił on swojej wyjątkowości.

Tegoroczna edycja We Out Here pokazała jak bardzo wszyscy potrzebowaliśmy tego spotkania, jak bardzo potrzebujemy muzyki, kultury, sztuki. Ogromne podziękowania należą się całej ekipie We Out Here za organizację festiwalu pomimo ogromnej ilości przeszkód, jakie stawia chwiejący się po pandemii świat. Jak powiedział Gilles przed koncertem Sons Of Kemet, zamykającym festiwal – w 4 dni można było łatwo zapomnieć o tych wszystkich ciężkich miesiącach, w których osoby zaangażowane w organizację festiwalu robiły wszystko, by doszedł on do skutku. Mamy nadzieję i trzymamy mocno kciuki, żeby kolejna odsłona odbyła się bez przeszkód.

Kolejna edycja festiwalu We Out Here odbędzie się w dniach 25-28.08.2022 r. Właśnie ruszyła sprzedaż biletów, jednak w pierwszej kolejności będą mogli je nabyć uczestnicy tegorocznej edycji. Pozostałe osoby muszą w pierwszej kolejności zarejestrować się na liście mailingowej, aby uzyskać dostęp do pozostałej puli biletów. Możecie to zrobić tutaj. Radzimy się spieszyć!

We Out Here, dziękujemy i do zobaczenia za rok!