Długo zastanawiałem się jak ugryźć tę recenzję. „Back to Black. Historia Amy Winehouse” od początku wzbudzał wielkie emocje. Od tych pozytywnych, do negatywnych. Bo jak można robić kolejny film, tym razem fabularny, o kimś kto nagrał zaledwie dwie płyty. Czy Amy Winehouse naprawdę była aż tak wartościowa, że trzeba się na niej tak skupiać? Otóż była, i to nie tylko muzycznie.
Sam Taylor-Johnson ukazuje Amy w filmie w zupełnie innym świetle niż mogliśmy to zobaczyć w dokumencie „Amy”. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że są to zupełnie dwie, poniekąd, różne historię, ale każda z nich jest prawdziwa. Reżyserka przy tworzeniu filmu wzięła na warsztat teksty piosenek Amy, i to właśnie one opowiadają całą historię.
Marisa Abela, która wciela się w Winehouse jest bezbłędna w swojej roli. Już przy oglądaniu serialu „Branża” (HBO) wiedziałem, że o tej aktorce zrobi się głośno. Wielki talent aktorski, ale i muzyczny. Abela przez cały film śpiewa, począwszy od „Fly Me to the Moon”, który zamienia się w duet z ekranowym ojcem – Mitchem, którego gra Eddie Marsan, po „What Is It About Men” z albumu „Frank”, czy „Rehab” z klasycznego już „Back to Black”.
To co mnie najbardziej urzekło w filmie to pokazanie wielkiej miłości Amy do swojej babci granej przez Lesley Manville. Nigdy wcześniej tak mocno nie było to przekazane, ani w dokumencie „Amy”, ani w żadnym oficjalnym wydaniu książkowym. Więcej o ich relacjach można było przeczytać w książce „O Amy Winehouse. Historia” Nicka Johnstone’a, która z różnych dziwnych powodów, nie została autoryzowana.
Przez cały film Amy grana przez Marisę jest buntowniczką, dokładnie taką za jaką ją miałem. Jeśli czegoś chciała, miała to. Tak było podczas spotkań z facetami, z muzyką i poznaniu Blake’a, granego przez Jacka O’Connella. Ale skupmy się na muzyce. Już pierwsze historię z podpisaniem kontraktu pokazują, że Amy nie zależało na wielkiej karierze, chciała zwyczajnie podzielić się z ludźmi swoją muzyką. Bez zbędnego blichtru i fajerwerków. To możemy zobaczyć w filmie „Back to Black. Historia Amy Winehouse”.
Problem alkoholowy jest bardzo uwypuklony, przez co problem z narkotykami schodzi na dalszy plan. W filmie Amy sama przyznaje, że z jednym i drugim ma problem, i potrzebuje pomocy. Co też się dzieje. Trafia na odwyk. Dzieje się to niestety zbyt późno, o czym fani Amy doskonale wiedzą. Obraz „Back to Black. Historia Amy Winehouse” mówi o jednym odwyku, a wiemy że było ich więcej. Mimo wszystko, wołanie o pomoc zostało w filmie zachowane.
Na wielkie gratulacje zasługuje P.C. Williams, która odpowiedzialna była za kostiumy. Dzięki niej, Marisa Abela wygląda jak Amy wyjęta ze zdjęcia. Drugim mocnym punktem produkcji jest Nick Cave i Warren Ellis, którzy odpowiedzialni byli za muzykę, która idealnie wtapia się w całą historię. Prócz ich muzyki, możemy usłyszeć cudowny przekrój inspiracji Amy, od Lauryn Hill po divy jazzu takie jak Billie Holiday.
Czy warto wybrać się na film? Zdecydowanie tak! To kolejna cegiełka w pokazaniu historii jednej z najważniejszych, współczesnych artystek naszych czasów.