Gdy myślę o ukraińskim jazzie wokalnym to od razu pierwsza przychodzi mi na myśl Laura Marti. Wybitny, silny głos pełen spokoju i opanowania. W rodzimej Ukrainie jest doskonale znana nie tylko w dziale jazzu, ale także w etno-world za sprawą swojego ormiańskiego pochodzenia oraz w rozrywce nagrywając trochę popowych piosenek. Jazz jest jej jednak pisany i to w nim brzmi najlepiej co ostatnio udowodniła zdobywając Grand Prix Ladies Jazz Festiwal 2022. Sukcesem tej wygranej staje się album „Africa”, który wiąże się z Tribute to Lars Danielsson. Dodajmy, że wszystkie teksty do kompozycji tego szwedzkiego kontrabasisty napisała sama Laura, za co duże uznanie.


Artystka wychodzi z założenia, że chce promować kulturę ukraińską, co podpiera tekstami w tymże języku. Trzeba powiedzieć, że ukraiński jest niezwykle melodyjny, wdzięczny i miękki. Marti mając zjawiskową technikę wokalną wydobywa z niego jeszcze więcej piękna. Jak sama mówi bardzo chce, aby sytuacja wojny, cierpienia i niesprawiedliwości jaki spotkał jej kraj nie był jedynym punktem, z którym będziemy kojarzyć Ukrainę. Dlatego też jeździ po Europie, koncertuje i stara się pokazać jak wielkie serce i bogactwo mają do zaoferowania w muzyce. Do nagrania „Africa” zaprosiła rodaków: NataIiya Lebedeva odpowiedzialna za aranżacje i fortepian znana nam bardzo dobrze za sprawą albumu „Quest” (na którym również można usłyszeć Laurę). Yakiv Tsvietinskyi grający na trąbce i flugenhornie także nam znany za sprawą fenomenalnego, solowego albumu „Minimalist”. Na kontrabasie zagrał Yakiv Natsvlishvili, a za perkusję odpowiada doskonały Dima Lytvynenko

Africa” jest bardzo zróżnicowana pod względem kompozycji. Zaczyna się tytułowym, energetycznym utworem, gdzie perkusja prowadzi wszystkich swoimi torami. Równie bogate w rwącym tempie są „LVIV”, który jest jednym z moich ulubionych na tej płycie, a gdzie frazowanie i kunszt wokalny Laury okazuje się niebywale światowy, oraz „Party on the plant”, który ma w sobie coś z gorącego latino z gęstym solo na kontrabasie, a gdzie Laura daje upust improwizacji wokalnej pełnej skatów i szerokich skal. Majstersztyk! Reszta repertuaru jest już bardziej stonowana, liryczna i mająca w sobie dużo tajemniczości. Dopieszczają ją dość szerokie aranżacje, w którym nie ucieka wątpliwości, ze to Tsvietinskyi na trąbce jest zaraz za Laurą bohaterem tego albumu. Swoją drogą bardzo lubię jego grę i doceniam styl, który sam sobie wypracował. Brzmi on bowiem bardzo skandi. Nie szarżuje, ale też nie boi się połamanych struktur harmonicznych. Cudownie ubogaca utwory, w tym „Asta”, z którego dzięki niemu tworzy się nieco ostrzejszy obraz. Mnie natomiast najmocniej urzeka „I Tima”. Dramatyczna kompozycja z emocjonalnym wokalem, którego melodia łatwo wpada do głowy i ma się ochotę nucić ją przez kolejne pół dnia. Nic dziwnego, że Lars postanowił dopisać dodatkowy instrumentalny numer „For Laura” (i samemu na nim zagrać), bo w głosie Laury nie sposób się nie zachwycić. 

Chociaż materiał jest zdecydowanie jazzowy pod względem wykonawczym, interpretacyjnym jak i kompozycyjnym to Laura wprowadza do niego nieco rozrywkowej przystępności sprawiając, że płyta może spokojnie iść w szeroki świat. Zadowoli lubiących charakterystyczne wokale, tych co to kochają fortepianowe aranżacje, dęte improwizacje no i rzecz jasna tych, co to Larsa Danielssona cenią poprzez jego twórczość. Osobiście jestem w tym albumie zakochany od pierwszych fraz, choć słuchając wcześniej właśnie tej wokalistki (jej utwór „Жити” za każdym razem przyprawia mnie o dreszcze) miałem pewność, że będzie to wykon na najwyższym poziomie. Tak też jest. Znakomity album znakomitej artystki śpiewającej utwory znakomitego kompozytora zaaranżowane w znakomity sposób. Oby więcej takich płyt! 

Ocena płyty: