Od ponad 20 lat jest perkusistą RGG Trio. Teraz pod szyldem Sonorismo nagrał płytę solową „Personal Voice”. Krzysztof Gradziuk szeroko opowiedział o tym projekcie w poniższej rozmowie.

Mam wrażenie, że Sonorosimo, to nie tyle Twój stricte solowy projekt, ale raczej formuła otwarta. Dowodem na to niech będą muzycy, których zaprosiłeś do nagrania „Personal Voice”.

Łukasz Ojdana i Pauli Lyytinen, to muzycy którzy umożliwili mi zrealizowanie moich założeń artystycznych. Utożsamiam się zarówno z album, ze sposobem kreowania przestrzeni muzycznej, jak i z samą nazwą Sonorismo. W pojedynkę ciężko byłoby mi oddać filozofię mojego grania. Zgadzam się z pewnością, że muzyka zawarta na płycie przybrała otwartą formę. Zresztą, to założenie towarzyszy mi we wszystkich aktywnościach w jakich biorę udział, czy to w RGG, czy w kwartecie Ani Gadt.

„Personal Voice” jest dedykowany pamięci Twojego ojca. Nagraliście ją niedługo po jego odejściu. Przypuszczam, że nie pozostało to bez wpływu na to, jak i co zagraliście?

Niewątpliwie odejście mojego Taty miało olbrzymi wpływ i na to co znalazło się na płycie, jak i na to z jaką myślą podchodziłem do instrumentu. Nie zakładałem, że album ma mieć podłoże smutku, czy żałoby. Chciałem z jednej strony pokazać w pełnej krasie sposób postrzegania przeze mnie perkusji i jej roli w muzyce improwizowanej. A to, że  tak wiele zawdzięczam Tacie, naturalnym było, że zadedykuję ten album właśnie jemu.


Ta otwarta formuła, o której wspomniałem przełożyła się też na repertuar: część utworów napisałeś sam, parę zaimprowizowałeś, a część napisaliście w trio. Czemu akurat tak?

To wynik wieloletnich doświadczeń związanych z muzyką. Z jednej strony lata spędzone z klasycznym podejściem do materii jazzowej, 12-letni okres klasycznej szkoły muzycznej , jak i transformacja w podejściu do instrumentu i muzyki, zwłaszcza w trio RGG. Na płycie znajduje się 4 moje kompozycje i jest to w zasadzie mój debiut jako autora muzyki. Świadomie mówię autora muzyki a nie kompozytora, ponieważ za takiego się nie uważam. Miniatury perkusyjne, jakie znalazły się na płycie, to ukazanie mojej wizji traktowania przestrzeni perkusyjnej. Natomiast reszta utworów, to w zasadzie kompozycje, które powstały w studio, czyli można powiedzieć, że jest to raczej improwizacja kolektywna, na którą mogłem sobie pozwolić, właśnie dzięki takim wspaniałym towarzyszom jak Łukasz i Pauli. Całość zaś tworzy pewną opowieść, dlatego najlepiej słuchać płyty od początku do końca.

Łukasz gra tu na Rhodsie. To była jego inicjatywa, by tym razem nie grać na fortepianie?

Pomysł na skład i instrumentarium Sonorismo jest absolutnie mój. Chciałem, żeby było to toś innego niż RGG. I mimo tego, że Łukasz jako mój wieloletni kompan z RGG pojawił się na płycie, to jednak nie jako pianista, tylko jako muzyk obsługujący Rhodesa i mały instrument klawiszowy, jako efekt dobarwiający całość. Inspiracją dla mnie był belgijski muzyk Jozef Dumoulin, wykorzystujący właśnie Rhodesa. Łukasz bardzo się ucieszył, jak zaproponowałem mu granie na tym instrumencie, bo w końcu mógł skorzystać z tego instrumentu, którym dysponuje.

Obok Pauliego w jednym utworze na saksofonie zagrał Łukasz Poprawski. Skąd ten wybór?

A to jest również ciekawa historia. Z racji tego, że czas nam nie pozwolił na nagranie ostatniego utworu, ponieważ Pauli musiał jechać na lotnisko, utwór „Strønen„, nagraliśmy w duecie z Łukaszem. Jednak po przesłuchaniu materiału, brakowało mi tam partii saksofonu. Pierwszy mój wybór to był właśnie Łukasz Poprawski. Pomyślałem, że poprzez gościnny udział innego muzyka, płyta dostanie jeszcze jeden kolor, zwłaszcza, że Pauli gra na saksofonie tenorowym, a Łukasz na altowym. Łukasz Poprawski to mój przyjaciel, kolega z pracy i również wybitny saksofonista, który bez problemu poczuł klimat panujący na płycie i perfekcyjnie dograł partię saksofonu. Nauczyłem się przekuwać takie sytuacje w pozytyw i tym razem też to zadziałało.

Czy utwór „We’ll Meet On The Mountaintop” skierowany jest do Twojego ojca?

Dokładnie tak samo jak utwór „You Are Safe”. Duch Taty przewija się kilkukrotnie przez ten album. Bardzo często z pewnym niedopowiedzeniem. Najdobitniej oczywiście jest to oddane w balladzie, którą napisałem specjalnie dla Taty, o wymownym tytule „M. (01/01/1951-07/10/2022)”.


Czym była dla Ciebie realizacja tej płyty nie jako kompozytora, bo za takiego się nie uważasz, ale raczej jako lidera, czy bardziej – gospodarza?

Pomysł na nagranie płyty jako samodzielnego lidera dojrzewał bardzo długo. Wiedziałem od dawna, że przyjdzie ten dzień, kiedy to zrobię. Z jednej strony nie było dobrej okazji, z drugiej nie do końca wiedziałem jaka ma być formuła tego , jaki skład i dobór muzyków. Choroba Taty miała tutaj w jakimś sensie wpływ na całość. Może nie wpływ na personalia i materiał, ale na decyzję o nagraniu czegoś swojego. Sam proces wydawniczy w sumie niewiele się różnił od tego co robimy z RGG, ponieważ podobnie działamy w trio. Wydawcą płyty jest MusicCornerRecords, także to samo wydawnictwo z którym współpracujemy jako trio, zdjęcia i okładkę robiła Gosia Frączek, z którą również współpracujemy od dawna. Nagranie, miks i master robiłem u Janka Smoczyńskiego, czyli tam gdzie zawsze :)Jedyna różnica była taka, że wszystkim musiałem zająć się sam w kontekście dogrania terminów. A zespół tak organicznie ze sobą współpracował, że nie było żadnych problemów, czego oczywiście się spodziewałem, dobierając takich muzyków.

Wiem, że w tym roku nie zagracie już z tym materiałem na żywo, bo zaraz (jeśli nie już) nagrywacie nową płytę RGG. Gdzie zatem będzie można usłyszeć Sonorosimo na żywo w przyszłym roku?

Pracuję teraz nad koncertami. Pierwszy koncert jaki zagramy z SONORISMO to Prom Kultury 23/01/2024. Zagramy w kilku miastach w tym w Lublinie, Gdańsku i Katowicach. Co do dat to jeszcze jestem w trakcie ustaleń. Jest kilka rzeczy, od których jest to uzależnione, takich jak zgranie terminów, zwłaszcza Pauliego, który prowadzi intensywne życie jako muzyk koncertujący. Docelowo chciałbym, zrobić dwie trasy z Sonorismo, wiosna i jesień.

Płyta wyjdzie też na winylu?

Jest taki plan, chociaż z racji długości nośnika LP, nie mam pojęcia z jakich utworów miałbym zrezygnować. Jest oczywiście druga opcja, czyli dołożenie kilku bonus tracków i wydanie podwójnego winyla. Ale to dopiero w przyszłym roku będę o tym myślał, zwłaszcza, że na przyszły rok planowane są przynajmniej 4 albumy z moim udziałem.