Na albumy Meshell Ndegeocello czekamy z niecierpliwością i ekscytacją. Jej ostatnie dwie płyty: „Ventriloquizm” (2018) oraz „Comet come to me” (2014) sprawiły, że chociaż dzieli je dość spory odstęp czasu to o Me’shell nadal mówi się jak o artystce niesłychanie niezależnej i twardo osadzonej w decyzyjności. Od debiutu w 1993 roku wytacza trendy idąc za tym co dyktuje jej muzyczne sumienie i ani razu nie zeszła z tej drogi. Nawet gdy wypuściła coverowy „Ventriloquizm” zaprezentowała tam pełnię swoich możliwości i wyobrażeń nie powielając, a reinterpretując. Nowym rozdziałem w jej dyskografii jest „The Omnichord Real Book”, który owocuje w wytwórni Blue Note. Sama Meshell pokornie przyznaje, że do jazzu jej daleko, ale wypełnia ją duma i wdzięczność, że właśnie ta wytwórnia obdarzyła ją zaufaniem. Czy album zadowoli dawnych, obecnych, przyszłych odbiorców? O rety, rety, rety… jeszcze jak! 


Producentka, basistka, wokalistka, autorka zdecydowanie wraca do eksperymentowania i przygód kolaboracyjnych. „The Omnichord Real Book” jest projektem nastawionym przede wszystkim na współpracę. Ważnych nazwisk jest mnóstwo: Ambrose Akinmusire, Brandee Younger, Thandiswa Mazwai, Julius Rodriguez, Sanford Biggers, Joel Ross… a to nawet nie połowa gości, których zaprosiła do współautorstwa i współdziałania. O każdym utworze można się rozpisywać biorąc pod uwagę indywidualizm, bogactwo emocji i ekspresji. Zatrzymam się jednak tylko nad kilkoma, bo są one kwintesencją całego albumu. Zacznę od „oneelevensixteen”, bo wydaje mi się doskonałym preludium do całości, chociaż umieszczone w końcowej części. Skomponował je Jebin Bruni, z którym to Ndegeocello współpracuje od dłuższego czasu. Przestrzeń i doskonale dobrane brzmienie zamknięte w prawie 3 minutach. Warto włączyć sobie jako pierwsze. Potem można odpalić cały album od początku. Myślę, że wielu zatrzyma się nad utworem „Virgo”, który jako pierwszy zapowiadał to wydawnictwo kilka miesięcy przed wydaniem. Niezwykle charyzmatyczny i energetyczny przypomina mi Meshell z lat 2009-2011 kiedy to wydała zjawiskowe trzy płyty: „The world has made me the man of my dreams”, „Davil’s halo” oraz „Weather”. Czuć, że artystka nie szuka nowych wrażeń i celowych, komercyjnych zabiegów, a bardziej zmienia się delikatnie podrysowując swoje kolory. Bardzo mi to imponuje i szczerze to szanuję. Wytrwale pokazuje co chce przekazać i buduje tym charakterystyczny, autentyczny świat artystycznych doznań. O tym, że ten utwór jest niezwykle istotny świadczy fakt, że album zamyka dodatkowa wersja tej kompozycji, w której to wzięła udział harfistka Brandee Younger oraz lider Beat Music, perkusista Mark Guiliana (prywatnie mąż Gretchen Parlato).

The 5th Dimention” jest kolejnym przykładem na to, ze liderka nie odrzuca własnych poczynań, a idzie razem z nimi przez kolejne etapy. Sądzę, że kto zna jej dyskografię, a usłyszałby ten utwór, to od razu będzie wiedział, że to ona. Wspólpracuje w tym, jak i w następnym utworze z The HawtPlates. To kreatywne trio doskonale wpisuje się w klimat jaki tworzy Ndegeocello. Życzyłbym sobie, aby ich wspólne „Hole in the Bucket” doczekało się video, aczkolwiek jak dla mnie to tu kroi się nominacja do Grammy. Przekonany jestem, że cały album powinien dostać masę nominacji, a osobiście zdecydowałbym, że nawet kilka statuetek. Skąd u mnie to poczucie? A stąd, że „The Omnichord Real Book” nie jest zwyczajnym albumem z ciekawymi produkcjami, kolaboracjami, ani tym bardziej tylko z fajnymi piosenkami. Jest to realna księga pełna wartości, mądrości i nieschematycznych opowieści ubranych w dźwięki i frazy. Właśnie dlatego należą się jej prawdziwe laury. Poczekamy, zobaczymy. Blue Note sam sobie zrobił prezent zapraszając do współpracy Ndegeocello, gdyż takich artystów oraz takich płyt jak tutaj to nie dostaje się rutynowo i przewidywalnie. Ona jest jedyna w sowim rodzaju. Zarówno Meshell, jak i ta płyta.  

Ocena płyty: