Pierwsza część kompilacji „On the RoadJana Ptaszyny Wróblewskiego okazała się zarówno doskonałą porcją solidnego jazzu, prezentem dla wszystkich fanów improwizacji ale także możliwością aktualnego spotkania się z wybitnym muzykiem, artystą, producentem, aranżerem, dziennikarzem… wiadomo było, że część druga jest w przygotowaniu i oto dostajemy więcej! Ptaszyn mając w swojej szufladzie dorobku mnóstwo taśm i nagrań wybrał dla nas następne 5 utworów, które weszły w skład „On the Road vol.2” ukazujące się pod szyldem wydawnictwa ForTune


Tak jak na części pierwszej dostaliśmy 4 kompozycje autora plus jeden cover, tak część druga ma dokładnie odwrotne proporcje. Swój „Trzydzieści osiem” skonfrontował zatem z „Doxy Sonny’egoRollinsa, „Autumn NocturneJosefa Myrowa, „Billie’s Bounce” Charliego Parkera oraz „We’ll Be Together AgainCarla T. Fischera. Nagrania live pochodzą kolejno z festiwalu Drums Fusion w Ostromecku, z Miejskiego Domu Kultury w Słupcy, Jazz Festival w Białej Podlaskiej, a dwa ostatnie z Klubu Perspektywy w Ostrowcu Świętokrzyskim. Quartet Wróblewskiego grającego na saksofonie tenorowym to Wojciech Niedziela na fortepianie, Marcin Jahr za perkusją (odpowiadający za mix albumu) oraz wymieniający się kontrabasiści: Jacek Niedziela-Meira, Maciej Grabowski oraz Andrzej Święs. Jak zawsze słucha się ich z tak wielką przyjemnością, że pomimo iż jest to tylko 5 kompozycji, to zapętlone potrafią trwa i trwać wiele godzin. Osobiście jestem zakochany w grze Ptaszyna, który jest zawsze szczery i ma taką swobodę wykonawczą, której wielu zwyczajnie nie jest w stanie się nauczyć, bo to trzeba mieć we krwi. Nie usiłuje być najlepszy, nie sili się na więcej niż chce, po prostu gra i to jest jego największy atut. Zjawiskowy kunszt jest tu tylko dodatkiem. Oczywiście nie zabiera wszystkich cukierków ze stołu, a dzieli się nimi ze swoimi współtowarzyszami, którzy także improwizują, przewodzą i dają zaskoczyć słuchacza tym, co muzycznie mają do powiedzenia. Zwłaszcza w oryginalnym „Trzydzieści osiem”.

Ja wiem, że o Ptaszynie krążą legendy, pełne uznania laurki, nachwalić się nie można jego dorobku i luzu, który od ponad 50 lat nieustannie trwa. Nie mam zamiaru dodawać większego cukru i kolejnych form wdzięczności, które byłyby jakże trafne i jednocześnie prawdziwe. Jako meloman mam do Pana Jana tylko trzy słowa: ciągle mi mało! Mało mi właśnie takich prezentów, które chowa w swoich szufladach. Dwie części „On the road” to dla mnie ciągle za mało. ForTune namówcie Ptaszyna, aby ten projekt okazał się cykliczny i urósł do sagi, którą to będziemy mogli odkrywać każdego dnia sięgając po co rusz inny rozdział. Słońce świeci, ziemia się kręci, a Ptaszyn niech nam gra. 

Ocena płyty: