Po znakomitym koncercie na tegorocznym On Air Festival, brytyjskie jazz-rockowe trio The Comet Is Coming ponownie zawitało do Warszawy w ramach jednego z czterech koncertów klubowych w naszym kraju. Grupa cały czas promuje swój trzeci, wydany we wrześniu album „Hyper-Dimensional Expansion Beam”.


Wieczór w Pradze Centrum rozpoczęli jednak LXMP, czyli duet Piotr Zabrodzki (klawisze Korga i elektronika) oraz Macio Moretti (bębny), którzy zaprezentowali blisko półgodzinne wariacje na temat muzyki, przypominającą te z gier komputerowych z lat 80. i 90. Całkiem ciekawe doświadczenie – zupełnie jakby publiczność wraz z muzykami przechodziła kolejne poziomy danej gry. Zaś pół godziny później The Comet Is Coming rozpoczęli wdrażanie do swojego odjechanego świata za sprawą utworów “CODE” oraz “TECHNICOLOUR”. Z kolei “Summon The Fire” zostało poprzedzone zakręconym solo saksofonowym Shabaki, zyskując dodatkowy puls. Panowie pokazali, co znaczy mistrzowskie budowanie napięcia najpierw za sprawą transowego “Blood Of The Past”, a następnie przy pomocy naznaczonego sznytem afrykańskim “Unity”. Chwilę oddechu przyniósł zaś “Birth Of Creation”. Ale to była jedynie cisza przed burzą. Przy pomocy “Final Eclipse” zespół poderwał do tańca chyba cały klub. Po takiej rozgrzewce trio ruszyło z potężnym “March Of The Rising Sun”, który poprzedziło z kolei dość jungle’ solo Betamaxa na bębnach w świetle… 12 stroboskopów. Natomiast przed “Atomic Wave Dance” Danalogue zachęcił publikę, by tym razem dała z siebie jeszcze więcej energii, bo przecież takową daje jego zespół. Chwilę później wybrzmiało zdecydowanie najmocniejsze i najszybsze tego wieczoru “PYRAMIDS”. Na szczęście wytchnienie przyniósł “Journey Through The Asteroid Belt”, a całą podróż tego wieczoru zamknął zagrany na bis “ANGEL OF DARKNESS”. 

To był niesamowity, głośny i intensywny koncert z mistrzowskim kreowaniem klimatu, począwszy od surowego mroku, implozję, aż po finałową eksplozję. Panowie w wersji klubowej prezentują się jeszcze lepiej niż festiwalowej, nie zdziwię się, jak niebawem znów nas odwiedzą.