Selah Sue ma to coś! Ma charyzmę, znakomite utwory, mnóstwo energii i znakomity band. Wielu młodych artystów może jej tylko zazdrościć, i jest czego! Świetna interakcja z publicznością, ku zdziwieniu wielu – również w języku polskim, dodała tylko pięknego charakteru temu znakomitemu koncertowi.
Artysta przyjeżdża do naszego kraju z premierą każdej swojej płyty, Ci co nie wiedzą, ma na koncie trzy studyjne albumy i jedną EPkę. Kolejny raz mogliśmy ją podziwiać w stołecznej Progresji. Podziwiać, to bardzo celne słowo – to co działo się na scenie przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. To było nasze trzecie spotkanie, i z każdym następnym jest tylko lepiej – Selah nie marnowała czasu w trakcie pandemii. Perfekcyjność śpiewania, zgrania z zespołem, a do tego dochodzi wspólny fun z tego co robią, uczynił warszawski koncert artystki jednym z pięciu najlepszych koncertów, na których byliśmy w tym roku.
Usłyszeliśmy przekrój całej twórczości, zaczynając od płyty “Selah Sue” i utworach, m.in. “Raggamuffin” czy uwielbianym przez polską publiczność “This World” zagrany na bis. Z drugiej płyty zatytułowanej “Reason” usłyszeliśmy, m.in. “Alone” i “Together”, z najnowszej (“Persona”), m.in. “Pills” i rewelacyjne “Kingdom”. Powiemy jedno – chcemy więcej!
[flickr_set id=”72177720303188654″]