Wszem i wobec często powtarzam, że aby napisać dobry, polski utwór to albo trzeba się solidnie napracować co by nie zrobić „produktu”, albo trzeba mieć w sobie to „coś” do pisania dobrych piosenek. Nie będę pewnie jedynym, który poszukuje zarówno ciekawych treści jak i odpowiadające im równie ciekawe wykonania. Tutaj dochodzimy do drugiego albumu zespołu Klamka, „Następna”. W całości autorski materiał to 9 polskich piosenek. Dobrych? Małgorzata Kujawska-Zemła (wokal), Dawid Broszczakowski (klawisze, produkcja), Patryk Bizukojć (bas), Antoni Kuzak (saksofony), Patryk Gajda (perkusja), Piotr Mędrzak (gitary) oraz gościnnie Robert Szewczuga (bas) dali z siebie wszystko co najlepsze, aby tak było. 


Otwierający album „Dopadnę Cię Wiosną” to inspiracja melodiami lat 70. Zwiewna fraza refrenu, dobre dęciaki i w sumie prosta linia wokalu. Mnie jednak ten utwór do szaleństwa przypomina jeden z utworów Rumer, którą bardzo cenię, a której nie znalazłem dotąd w polskim odpowiedniku. Aż do teraz. Porównań w mojej głowie rodzi się podczas odsłuchu jeszcze więcej. Począwszy od soulowej Ani Dąbrowskiej, a kończąc na charyzmatycznej Renacie Przemyk. Przekrój dość spory, ale to tylko małe niuanse, bo fajnym jest to, że Klamka pozostaje w tych piosenkach autentyczna i pomimo porównań „swoja”, co wychodzi na prowadzenie. Największym atutem są niesztampowe teksty i bogate muzycznie aranżacje. Nie ma w nich ciężkich metafor oraz nadmiernych odnośników do sfery rozmyślań. Są to zwyczajne historie i emocje ubrane w proste, acz bardzo życiowe kolory. Tak oto „Dieta” czy też „Spadam” są lekko kąśliwe i bardzo prawdziwe. „Śmierdzi mi (sukcesem)” ma nieco drapieżny wydźwięk, ale z kolei najbardziej popową i radiową formę. Zresztą co by nie mówić, każda z tych pozycji to potencjalny hit zadowalający szerokie pola potencjalnych odbiorców. 

Zatrzymam się jednak nad trzema ostatnimi utworami z „Następnej”. Przechodząc bowiem przez rozrywkowy charakter dostajemy tu bardziej dosadne bodźcie. „Puste lustro” jest moim faworytem. Zbudowane na tajemniczości, do której łatwo dotrzeć jest według mnie najlepiej zinterpretowane wokalnie i ma najlepiej rozwijające się instrumentarium wśród wszystkich znajdujących się tutaj utworów. Za nimi są „Słoiki dziadka”, które zdobyły mnie leniwą linią basu skontrowaną gonitwą akustycznej gitary. Unosi się tu ciepły, zamszowy klimat nasiąknięty wspomnieniami i sentymentalizmem. Wszystko mi się tu zgadza. Kończące album „Później” ma w sobie duże pokłady bluesa, który znów przywołuje na myśl dawne polskie melodie. Fajne to bo czuć, że nie jest to sztucznie wykreowany koncept, a perfekcyjnie zrealizowana dusza tego materiału. 


Chociaż nie trafiają do mnie wszystkie teksty, bo niektóre mają jak dla mnie odrobinę za dużo słownego luzu, to „Następna” zyskuje trzema wspomnianymi faworytami. Uraczony jestem aranżami, solówkami i zaangażowaniem muzyków, ale czuję z kolei mały niedosyt wokalny. Brak mi częstszych harmonizujących chórków. Brak mi także większego rozwoju wokalu w piosenkach. W niektórych momentach czuję, że wokal mógłby przejąć większą inicjatywę i pójść za emocjami aranżu, a on się wycofuje i pozostawia niedosyt. Ciemna barwa Małgosi jest tak piękna, że warto by było dać jej większe pole do improwizacji. Pomimo, że najczęściej włączam sobie owe trzy ostatnie utwory z tej płyty, to jako całość jest ona spójna, przemyślana i wystaje ponad jazz i blues na rzecz radiowej rozrywki. Myślę, że to bardzo dobrze, bo ciągle brakuje tak dobrych polskich piosenek jak tutaj. 

Ocena płyty: