Stało się to, na co czekaliśmy od wielu, wielu, wielu lat! Joss Stone nagrała w końcu płytę swojego życia. Jako jej debiut uznaje się album „Mind Body & Soul” z 2004 roku, który to był jej drugim, ale pierwszym autorskim. Później nastąpiły przeróżne przygody wydawnicze. Pop-funky, raggae, covery… wszystko to niby fajnie zaśpiewane i komercyjne, ale ciągle czegoś brakowało. Pełnię otrzymujemy na „Never Forget my love”. Jakże dobry jest ten album! Wręcz doskonały pod względem oczekiwanej rozrywki.


Zacznijmy od tego, że wokal Joss pozostał taki jaki był. Potężny i charakterny. Przez te niecałe 20 lat kariery nie zatraciła ani drapieżności, ani zdolności. Ciągle lubi chwalić się skalą i bawić w „piano-forte”. Dobrze zna swoje atuty i śmiało je wykorzystuje. To co wyróżnia i dominuje to znakomicie dobrane aranżacje do kompozycji! Żadnego zgadywania i bawienia się w trendy. Jest to porządny oldschool soul. Nie bójcie się porównań do Arethy Franklin, Dionne Warwick czy Shirley Bassey. Niech to właśnie takie będzie. Znaleźć tutaj można bowiem patosowe produkcje („Breaking each other’s hearts”), stylowe i klasyczne chórki („You’re my girl”), wręcz filmowe aranżacje („The greatest secret”) jak i letnie, słodkie hity („Oh to be loved by You”). Gdybym miał wybrać jeden ulubiony to nie sposób. Tak jak jej poprzednie albumy nie miały u mnie faworytów, tak tutaj jest nim każda pozycja. Zasłuchany jestem w sekcjach smyczkowych, dętych, w Hammondzie, wypełnieniach wokalnych, ale przede wszystkim w głosie Stone wyeksponowanym jak nigdy wcześniej. Tak dobrze wyprodukowanej i zmajstrowanej pod względem wokalnym płyty dawno nie słyszałem. 


Ogromna zasługa tego sukcesu to męska część duetu Eurythmics, czyli David Allan Stewart. To właśnie on razem z Joss stworzył wszystkie piosenki i to on odpowiada za ich produkcje. Nie bez znaczenia ma fakt, że materiał zmiksowany został w legendarnym, londyńskim studio Abbey Road, w którym nagrywali m.in. The Beatles. Czego nie wspomnieć o tym albumie to same rewelacje. Naprawdę warto sięgnąć po „Never Forget my love” i samemu przekonać się dlaczego jest to najlepszy album Joss Stone od czasu multiplatynowego „Mind Body & Soul”.  Można tańczyć!

Ocena płyty: