Każdy, kto nazywa się słuchaczem jazzu na pewno zna formację EABS. W przerwie między trasą koncertową, a tworzeniem nowego materiału kilkoro z jego muzyków postanowiło wykorzystać czas wolny na… stworzenie pochodnej zespołu. Błoto, bo o nim mowa wydał debiutancki album „Erozje”. Znalazło się na nim dziesięć gęstych i brudnych kompozycji. Historia zespołu Błoto jest nieco filmowa, gdyż powstał on w trakcie podróży samochodem, bardziej spontanicznie niż celowo, po czym zaczęli szukać na cito wolnego studia nagraniowego. Znaleźli je u Grzegorza Skawińskiego i tak oto nagrali zupełnie nowy materiał zrealizowany przez Macieja Jakimiuka


Tutaj lekka historia się kończy, gdyż album sam w sobie jest demoniczny i agresywny. Kompozycje są odbiciem emocji muzyków, jakie wzbudza w nich problem klimatyczny jak i problemy społeczno-polityczne. Słychać to w całej okazałości. Utwory pełne są niepokoju, pretensji i niezgody. Harmonie zdają się kłócić ze sobą, akcenty wręcz krzyczą i się urywają, niekiedy słychać też syreny alarmowe, a całość idealnie do siebie pasuje i buduje solidny manifest. „Bagna”, „Mady”, „Glina”, „Kałuże” odwołują się do natury, z której przecież wszyscy jesteśmy stworzeni. Jakże wymowne „Ziemie zdegradowane przez człowieka” łączą to wszystko klamrą nieświadomości i ignorancji jaka góruje w resorcie społeczno-politycznym. Marek Pędziwiatr (klawisze/syntezatory), Paweł Stachowiak (bas), Marcin Rak (perksuja), Olaf Węgier (saksofon tenorowy) oddają się bardzo szerokiej improwizacji, niekiedy dochodzącej do transu nasączonego progresją, trip hopem i elementami rodem z elektronicznych schizm. Wszystko to buduje solidną fortecę dla nowoczesnego jazzu młodych, który pełen buntu i goryczy mknie niczym taran przez subtelny i wrażliwy jazz jakim karmi się masy. 

Jest to album dla słuchaczy świadomych, odważnych i poszukujących ekstremalnych doznań. Niejednokrotnie będzie to album dla jednostki. Nie chcę używać słów, że jest to album przemyślany i niezwykle ważny, bo improwizacje same w sobie jakoby zaprzeczają tym definicjom. Wychodzą one jednocześnie z percepcji i postrzegania świata przez artystów, którzy w wielkim stopniu manifestują swoje poglądy. Dla jednych będzie to przerost i przesyt, dla innych będzie to szczyt dzisiejszych poszukiwań autentyczności. To właśnie jest najpiękniejsze. To, że album wzbudza emocje, dyskusje i dzięki temu zostanie zapamiętany na długo. Śmiem twierdzić, że nie raz album zainspiruje innych, gotowych otworzyć się tak jak Błoto

Ocena płyty: