Kiedy ktoś mówi nazwisko Górniak, to wierzcie lub nie, ale mnie najpierw przychodzi na myśl Krzysia. Jest to jedyna polska artystka-gitarzystka jaką znam, a spotkałem się z jej twórczością w 2005 roku kiedy to wpadł mi w ręce jej album „Ultra”. Zakochałem się w jej jakże lekkiej i pełnej powietrza grze na elektryku. Od tamtego czasu wydała łącznie 7 płyt, a najnowsza, ósma właśnie ma swoją premierę.


Po wspaniale przyjętych „Moments” przyszedł czas na „Memories”. Styl Pani Górniak jest ciągle ten sam. Kolorowo, melodyjnie, zwiewnie i bardziej smooth niż jazzowo (aczkolwiek „Sea salt on my lips” urzeka doskonałymi, nieoczywistymi improwizacjami). O najwyższą jakość dba tu nie tylko ona, ale i Michał Wróblewski (fortepian, syntezatory), Piotr Wrombel (fortepian, syntezatory), Michał Jaros (kontrabas) oraz Marcin Jahr (perkusja). Utwory opowiadają o wspomnieniach. Zarówno tych przyjemnych, które przypominają o słodkich podróżach („Strawberry Kisses”, „Sweet Almonds”, „Travel”) gdzie każdy może „usłyszeć” słońce i pobudzić swoją wyobraźnię, ale są też wspomnienia o tych co odeszli. Artystka tak opowiada o swoich utworach:

„Każda z moich płyt poświęcona była innej opowieści. ‘Memories’ to wspomnienia o osobach i wydarzeniach, które były związane ze mną w ostatnim czasie. Szczególnie odejście Grzesia Grzyba było dla mnie bolesne, gdyż przez ostatnie kilka lat graliśmy razem, był częścią mojego zespołu. Możemy Go usłyszeć na płycie ‘Moments’. Balladę ‘Touch of Your Soul’ napisałam w sierpniu 2018 pod wpływem bólu po stracie Grzesia. ‘My Indian Summer’ natomiast napisałam we wrześniu 2019 u schyłku lata, gdy już czujemy nadejście jesieni, ale za oknem wciąż upał. To jest leniwy czas przesilenia, coś, co bezpowrotnie odchodzi. Utwór ten zadedykowałam przyjacielowi, który odszedł z powodu choroby”.


Warto dodać, że płyta jest też poświęcona Winicjuszowi Chrustowi, który miał okazję realizować i miksować niektóre z zawartych tu utworów, a który odszedł po długiej chorobie na kilka dni przed premierą. Dla gitarzystki jest to na pewno etap, kiedy wiele wspomnień nabiera głębszego znaczenia. 

Płytę słucham jednym tchem. Utwory mogły by się nie kończyć, a przenikać wzajemnie, tworząc nieskończony ciąg. Jest to zdecydowanie muzyka tła, ale dla bardziej wrażliwych słuchaczy doceniających piękno prostoty. Materiał jest spójny, a melodie skutecznie wchodzą do głowy poruszając i wzbudzając energetycznie. Mało tu melancholii co wróży nieustannie dobry nastrój po zaaplikowaniu sobie „Memories”. Mnie najbardziej kręci „Travel” z doskonałym solo fortepianu oraz „Touch of my soul” z mięsistym, gęstym jak karmel kontrabasem. Krzysia Górniak jest bezkompromisowo sobą, taka jaką znamy od lat. Niespieszna, romantyczna, pełna jasnej aury dzięki swojej wyrazistej grze na gitarze. W tym czasie, kiedy świat zatrzymuje się pełen obaw o jutro, album „Memories” jest doskonałą odskocznią. 

Ocena płyty: