Pan od muzyki” to debiutancki, autorski album legendy polskiej muzyki rozrywkowej. Bartek Królik, jako jeden z pionierów łączenia hip-hopu i R&B, wniósł do rodzimej sceny wiele dobrego, przede wszystkim jako współtwórca Sistars. Dziś uprawia gatunek, który można by nazwać hip pop siup. I cokolwiek to znaczy, nie sposób zaprzeczyć – Bartek Królik to emanacja czystej, nieskrępowanej radości.


Album tego wyjątkowego artysty jest w głównej mierze kontynuacją wątków sformułowanych na znakomitych płytach spod szyldu Sistars. Tym razem formułę brzmieniową – jak zawsze zróżnicowaną i bogatą – zamknął w obszarach mocno zdominowanych cechami muzyki amerykańskiej lat 70. Słychać w niej staromodne aranżacje, taneczną energię muzyki disco, zmysłowość R&B. Królik jest zdolnym znakomitym kompozytorem, świetnym instrumentalistą i jedynie jako wokalista wypada słabiej.

A teraz pytanie: co takiego jest w muzyce Bartka Królika, że oszalała na jego punkcie cała Polska? Szczerość, każdy przecież potrzebuje prostych utworów o życiu. Bezpretensjonalność. Mimo że początki jego kariery to R&B, jego aktualna muzyka przypomina raczej popowy Sound’n’Grace niż hip-hopowy Sistars. To co proponuje na swojej pierwszej solowej płycie „Pan od muzyki” jest na tyle rytmiczne i energetyczne, by zjednać sobie publiczność, wychowaną na funkowych brzmieniach, a zarazem zawiera na tyle rozrywkowe melodie, by nie zrazić do siebie mniej wymagających słuchaczy.


Bartek Królik dba o swoją szeroką publiczność i daje jej możliwie uniwersalne piosenki. Na festyn, na dansing, do animacji kulturalnej turnusu wczasowego. Tempa różne, gitarowe sola, soulowe zaśpiewy jak z przesłuchania do szkolnego musicalu. À propos szkoły, w pierwszej klasie liceum dostałem lufę, bo wydało się, że nie nauczyłem się wystukiwania rytmu ćwierćnutowego na cymbałkach. Powinienem być – teoretycznie – wdzięczny „Panu od muzyki”, że próbuje swoimi rymami uwolnić współczesnych licealistów od problemu. Bartek Królik przedstawia kanon od Prince’a do Michaela Jacksona. Ale czy bryk, w którym tak dużo inspiracji, a wręcz niebezpiecznie bliskich kopii, jest wart swojej ceny? Moim zdaniem, jest to towar bez gwarancji.

Powielanie sprawdzonych wzorców nie jest dobrym pomysłem na tworzenie muzyki. Cały materiał jest bardzo eklektyczny, co stanowi o nijakości przedsięwzięcia. Na niekorzyść przemawia też beznamiętny głos Bartka. Nawet komercyjne produkcje trzeba zagrać ciekawie, bo i konkurencja nie śpi. Ta rozrywkowa – i z braku lepszego słowa – ładna płyta, pozostawia uczucie niedosytu towarzyszące większości nagrań Bartka Królika. Utalentowany artysta pozostaje piosenkarzem niespełnionej obietnicy.

Ocena płyty: