Kansas City, KS, 27 stycznia 2017 – legendarna wokalistka jazzowo-soulowa, Oleta Adams obchodzi 45-lecie swojej działalności w przemyśle muzycznym nową kolekcją klasycznych utworów „Third Set”. Zainspirowana wczesnymi latami kariery, kiedy ze swoją twórczością była gościem wielu klubów muzycznych całego świata, nagrała zbiór ulubionych piosenek wykonywanych przez jej zespół podczas finałowych „trzecich” setów wieczornych koncertów.

oleta adams Third Set

Karierę wokalną rozpoczęła na początku lat osiemdziesiątych. Przełomowym w jej karierze był rok 1985, w którym zauważona została przez Rolanda Orzabala oraz Curta Smitha, liderów znanej popowej grupy Tears for Fears. W roku 1989, wraz z tą grupą, nagrała swój pierwszy wielki przebój, „Woman in Chains”.

Po ośmiu latach od ostatniego wydawnictwa „Let’s Stay Here” powraca i jak na arystokratkę jazzsoulu przystało – powraca dostojnie, dojrzale i z gracją stosowną dla 64-letniej damy. Wciąż akustycznie. Wciąż z ukłonem w stronę klasyki R&B. Wciąż oszczędnie w proporcjach doskonale dobranych przez sztab zaprzyjaźnionych producentów. Wciąż wreszcie niespiesznie, leniwie, z dyskretną nutką czarnego erotyzmu, w sam raz do ustalonej satyną alkowy.

Piosenki, czy może raczej pieśni na „Third Set”, wprawdzie brzmią dzisiaj dość staroświecko, ale mają swój niepowtarzalny czar. To ten klimat, do którego pasują wieczorowy strój oraz drogi szampan bądź wino. Oleta Adams to prawdziwa legenda takiej muzy. I to doskonale słychać. Na albumie znalazło się dziesięć utworów. Królują wśród nich standardy oraz kompozycje pretendujące do takiego miana („Only The Lonely”, w której Oleta medytuje nad samotnością czy otwierający album – „It’s Alright With MeCole’a Portera). Nie brak też piosenek wylansowanych przez innych („Blowin‘ in the WindBoba Dylana, „Don’t Interrupt the SorrowJoni Mitchell).

Są również: elegancki remake „RiverJoni Mitchell, bluesowa rewizja „Do I Move YouNiny Simone. I jeszcze rzecz najważniejsza – jej dwie akustyczne interpretacje własnych nagrań, bardzo proste urzekające „Evolution” oraz pełen ciepła, ujazzowiony „Rhythm of Life”,  jak również dwa współczesne utwory „Wilted Roses” i „His Loving Eyes”.

Oleta Adams nie odkrywa na „Third Set” nowych lądów, ale żaden z jej fanów nie powinien czuć się płytą zawiedziony. To po prostu z wdziękiem i smakiem zrobiona muzyka, która nie pozostawia żadnych wątpliwości, czyjej płyty słuchamy.

Obawiam się, że dla dzisiejszego nastoletniego, a nawet dwudziestoparoletniego fana muzyki Oleta Adams jest artystką z zamierzchłej przeszłości amerykańskiego soulu. Dla mnie jest wciąż jedną z ważniejszych twórczyń, na której płyty czekam z utęsknieniem. Na walkę o insygnia soulowej władzy dla Olety pewnie już za późno, ale niech młodsze wokalistki wiedzą, że w ich cieniu powstają rzeczy równie zmysłowe.

Ocena płyty: