Burt Bacharach był pieszczochem Marleny Dietrich w latach pięćdziesiątych XX wieku. Towarzyszył jej jako akompaniator i kierownik zespołu. Gdy bobas podrósł, wszyscy bili się o jego kompozycje. Piosenki Bacharacha wykonywane były przez wielu popularnych artystów, takich jak Carpenters, Aretha Franklin, Tom Jones, Dionne Warwick. Jego muzyka charakteryzuje się przyjemnymi i łatwo wpadającymi w ucho melodiami oraz bardzo wyrafinowanym stylem. Do wielbicieli Bacharacha należy również angielska piosenkarka Rumer, która albumem „This Girl’s In Love: A Bacharach and David Songbook” oddaje hołd swojemu mistrzowi i mentorowi.

rumer-81NLkeBlL._SL1500_

Rumer jest pełną urody i elegancji perfekcjonistką walczącą o prymat w wokalistyce jazzowo-soulowej, ale na kolejnej już płycie nie może wyzwolić się z przyjętej konwencji, której korzenie sięgają czasów legendarnej Dusty Springfield, czy choćby ją zmodyfikować. Nagrała płytę pełną miękkich, łagodnych brzmień, słodkich – czasem może zanadto przesłodzonych – rozwiązań aranżacyjnych, w których czuje się najlepiej. Jest to typowy, doskonale zrealizowany damski jazzsoul, z którego emanuje pełna uroku młoda kobieta. Nie żadna słodka idiotka ani przeintelektualizowany wamp, lecz pełna wewnętrznego ciepła dziewczyna.

Na płycie „This Girl’s In Love” śpiewa kilkanaście kompozycji o miłości z bogatego repertuaru Burta Bacharacha ze słowami autorstwa Hala Davida. Rumer reprezentuje najwyższy poziom w wyczuciu interpretacji melodii oraz intonacji. Cała oprawa muzyczna jest bardzo umiejętnie dopasowana do jej zmysłowego, spokojnego głosu (chyba za spokojnego, aby porwać wszystkich). Znajdzie się z pewnością wielu, którym głos Rumer jak balsam ugładzi duszę przed snem, a może wywoła rozmarzenie? Aranżer i producent Rob Shirakbari wykreował dzieło spójne artystycznie, choć nieco senne.

www.youtube.com/watch?v=oZVwkeoW_Xs

Teksty są proste, balansujące na pograniczu kiczu, trącą banałem, jednak mają w sobie klimat, który przywodzi na myśl urocze sklepiki z wysublimowanymi pamiątkami, ładną biżuterią, gustowną papeterią, porcelanowymi figurkami i przyjemnymi w dotyku fatałaszkami. Nie jest to radykalna podróż w poszukiwaniu czegoś zupełni nowego. Nie ma tutaj żadnej artystycznej prowokacji czy mentorskiego zadęcia. Ta płyta raczej kokietuje, może czasami zbyt intensywnie, ale to jest nieuniknione przy podobnej produkcji, w której wykorzystano wszystkie dostępne środki, by trafić do jak najszerszego grona słuchaczy, nie bacząc na krytykę ze strony tych, którzy muzykę traktują nie tylko jako element towarzyszący na przykład odkurzaniu pokoju czy wypisywaniu rachunków za gaz.

Piosenką, która ma stać się przebojem ciągnącym sprzedaż całej płyty jest „What The World Needs Now Is Love”. Zdecydowanie numer jeden z komercyjnego punktu widzenia. Z innego punktu widzenia, biorąc poprawkę na różne wady wzroku, podobać się może „Balance Of Nature”.

Płyta na wieczór przy kominku, ale lepiej w towarzystwie, aby ktoś zalał palenisko, gdyby gospodarze posnęli.

Ocena płyty: