Baliśmy się tego podsumowania, okazało się, że niepotrzebnie. 2016 rok obfitował w wiele znakomitych debiutów, jednak te dwa przykuły naszą największą uwagę…

Zagranicznym, jazzowym debiutem 2016 roku została…

Kandace Springs

Młoda, bardzo utalentowana wokalistka, która pierwszą płytę wydała w legendarnej wytwórni Blue Note! Przy pracy nad “Soul Eyes” pieczę trzymało wielu znakomitych muzyków i producentów.

Kandace Springs jest uważana za jedną z najoryginalniejszych współczesnych wokalistek. Jednak myli się ten, kto uważa, że twórczość Kandace warta jest omawiania jedynie w kręgach jazzowych. Nic podobnego. Jazz jest tylko jedną z form muzycznej komunikacji z jakiej korzysta. I z pewnością nie najważniejszą. Ta muzyka ma inne zasadnicze źródło. Jest nim blues z Delty Missisipi. Obok niego w muzyce artystki doskonale współgrają ludowe tematy murzyńskie i elementy soulu. Jednak duży wpływy na jej twórczość ma muzyka popularna, z której czerpie inspiracje. Mało jest wokalistek potrafiących tak twórczo podejść do cudzych tematów i uczynić z nich coś swojego. Inna sprawa, że nieraz tak zmieniają swoją formę, że trudno je rozpoznać.

Na „Soul Eyes” obok tradycyjnych tematów jazzowych i kilku kompozycji samej wokalistki znalazły się utwory tak znanych muzyków jak Shelby Lynne („Thought It Would Be Easier”), War („The World Is a Ghetto”). Artystka podchodzi do tych tematów swobodnie, lecz z dbałością o zachowanie wcześniejszych struktur rytmicznych. Śpiewa je niezwykle oryginalnym, „przydymionym” głosem, w którym jest miejsce na ciepłe tony, ale i ogarnięty pasją skowyt. Kandace wspiera kapitalna akustyczna grupa i kilka wokalistek. Jak doskonale to wszystko ze sobą współgra, można przekonać się, słuchając np. „Fall Guy”… [recenzja]

Miano polskiego, jazzowego debiutu 2016 roku otrzymuje…

Kajetan Borowski Trio

Bardzo obiecujące trio, które nie boi się wyzwań!

Płyta wciąga dzięki wyczuciu improwizacyjnym Kajetana, który jako nauczyciel fortepianu na Instytucie Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach doskonale zdaje sobie sprawę do czego można wykorzystać każdą fortepianową strunę. Urzekły mnie równie mocno jak same kompozycje także i ich nazwy. Cylinder, Bomba, Hey, Panda… Proste, nieprzekombinowane, dające duże możliwości wyobraźni, no i chwała, że po polsku. Nasz język jest trudny i bardzo karkołomny do zdefiniowania jednym słowem co chce się przekazać. Tym bardziej należy im się za to toast. Wrócę jeszcze do Kuby Dworaka, który kolejny raz pokazuje ogromną klasę i styl, gdyż wnosi on bardzo dużo do tego projektu. Mam niekiedy wręcz wrażenie, że to nie on gra na basie a bas gra na nim. Miałem przyjemność zachwycania się grą Kuby na koncercie innego jazzowego improwizatora Pawła Kaczmarczyka. Absolutnie nie zawiódł mnie i tym razem, jednakże nie mam zamiaru porównywać tych dwóch rozdziałów. Jego solo w Roots oraz Plus miażdży totalnie, ale to fortepian jest niekwestionowanym punktem scalającym wszystko w jedną bryłę. Wirtuozeria świadoma, można śmiało powiedzieć, że aż cwana. Wszystko w dobrym guście i bez nadmiernego koloryzowania. Kajetan wie, kiedy wycofać się na chwilę dając chwilę na zaczerpnięcie tchu by za moment z powrotem chwycić słuchacza i podrzucić nim parę razy. Song for Boogie to idealny kawałek na światowe składanki wielkich obecnego jazzu instrumentalnego. Frywolne klawisze w połączeniu z walkingowym basem utrzymane subtelną sekcją rytmiczną. Utwór aż prosi się o dobre video i rzut w świat. Dla mnie pewniak, zwłaszcza że każdy z trójki artystów tworzących Kajetan Borowski Trio ma tu swoją chwilę na solo, a rozsypane zakończenie jest idealnie by przełamać konwencję kompozycji. Kończące wszystko Hey równie dobrze może być początkiem, bo zapętlenie całości przychodzi mi z niezwykłą łatwością… [recenzja]