Jest podwójna okazja, żeby porozmawiać z Ive Mendes. Po pierwsze wydaje nowy album, a po drugie przyjeżdża do Polski zagrać specjalny koncert już 20 listopada. Jest też trzeci powód, którego nie musimy przypominać fanom wokalistki, jest to niezwykle inspirująca i promieniująca pozytywną energią osobowość artystki.

Za tydzień wystąpisz w Warszawie z materałem z albumu “Bossa Romantica”, który pojawi się w sklepach dosłownie dwa dni wcześniej. Powiedz proszę jak będzie wyglądał koncert?

Koncert zagrany będzie w moim oryginalnym składzie z Wielkiej Brytanii, a towarzyszyć mu będzie również kwartet smyczkowy z Polski.  I to on właśnie jest najważniejszym elementem koncepcji, która kryje się za nowym albumem i piosenkami. Wcześniej nagrywaliśmy zawsze w kameralnych składach, często nawet bez perkusji, jedynie z gitarą i śpiewem. Teraz przy okazji pracy nad “Bossa Romantica” chcieliśmy, żeby ta muzyka zabrzmiała nieco inaczej, chcieliśmy dodać do niej jakiś dodatkowy wymiar. Mocniej niż do tej pory zainspirowaliśmy się klasyczną, brazylijską bossa novą, stąd też tytuł nowej płyty. Na koncercie będzie sporo piosenek z tego albumu, choć nie zabraknie również kilku numerów z mojej pierwszej i drugiej płyty. Generalnie, muszę powiedzieć, że do każdego koncertu podchodzę jakby to miałby być mój pierwszy, a zarazem ostatni występ. Tak naprawdę z punktu widzenia publiczności jest tak w rzeczywistości. Przecież większość osób nie będzie miało okazji oglądać mnie na koncertach więcej niż jeden raz.

Nowy album jest złożony w hołdzie Joao Gilberto. 

Tak, bardzo inspirujemy się jego twórczością. On w zasadzie stworzył całą bossa novę. Wszystkie utwory, które wykonujemy na albumie, staramy się grać w taki sposób w jaki mógłby je, naszym zdaniem,  zagrać Joao Gilberto.  Kiedy śpiewam “Book of Love” zawsze myślę o “Dziewczynie z Ipanemy”.  To prawdziwy muzyczny geniusz. Tworząc bossa novę, po prostu wziął jedną, słynną amerykańską piosenkę “Cry me a river” dodał do niej kilka jazzowych akordów, a rytm zaaranżował na modłę samby. Dzięki tej interpretacji “Cry me a river” powstała właśne bossa nova. Po portugalsku “bossa” znaczy “sposób”, “nova” – “nowy”.Tak rozpoczęła się twórcza lawina. Muzycy tacy jak Antono Carlos Jobim zaczęli komponować w stylu tej jednej piosenki zaaranżowanej przez Gilberto. Co ważne, to to żebossa novę tworzyli intelektualiści, ludzie bardzo czytani, a za teksty często służyły fragmenty poezji. Dzięki temu kultura Brazylii została dostrzeżona na świecie (i odcisnęła swoje wielkie piętno).  Wcześniej rolę ambasadora brazylijskiej kultury pełnił jedynie futbol.

A dla Ciebie osobiście również bossa nova jest czymś ważnym?

Bardzo! Powiem tak: mój rodzinny dom znajduje się zaledwie kilka kilometrów od Ipanemy, słynnej dzielnicy Rio de Janeiro. Bossa Nova była zawsze obecna w moim  życiu. Teraz kiedy mieszkam daleko od rodzinnego kraju, jest ona jeszcze ważniejsza. To powrót do korzeni, dzieciństwa, miejsca w którym się wychowałam. Od zawsze wykonywałam bossa novy na moich koncertach (takie jak m. in. “Girl from Ipanema”), teraz poczułam, że powinno to nabrać charakteru programowego.

Nie sprawiasz wrażenia osoby,  która zabiega o popularność. W sieci niewiele wzmianek o Twojej działalności artystycznej. Nie działa również Twoja oficjalna strona internetowa.

Naprawdę? Powiedzieli mi, że wszystko już z nią w porządku (śmiech). To prawda, nie zabiegam o rozgłos. Wiodę bardzo normalne życie jako obywatel Wielkiej Brytanii. Nie jestem celebrytą, na codzień zajmuję się również innymi rzeczami poza śpiewaniem, mam rodzinę i mnóstwo innych zajęć.

Czy to oznacza, że na kolejną płytę będziemy czekali następne 8 lat?

Wiesz, ja tak naprawdę śpiewam, kiedy czuję że najdzie mnie na to ochota. Nie zdziwię się, jeśli okaże się, że będziecie musieli uzbroić się w cierpliwość! (śmiech)

Więcej o koncercie przeczytacie tutaj.

Album pojawi się już 18 listopada, można go zamawiać w przedsprzedaży.