Ten wokalista i gitarzysta pochodzi z Wielkiej Brytanii, gdzie uchodzi za coraz ważniejszą postać muzyki niezależnej. Ryan Keen wypłynął pięć lat temu świetną EPką Aiming for the Sun. Kontynuuje ten kierunek, a jest to bardzo osobiste, wręcz poetyckie połączenie folku i jazzu. Dzięki przestrzennym aranżacjom, swobodnemu graniu oraz przejmującemu głosowi Keena, operującemu głównie na pograniczu szeptu, muzyka posiada intrygujący klimat. Jego muzyka bazuje na nastroju, który budują wyszukane dźwiękowe nitki. Jest tu coś z nastroju Toma Waitsa i Joni Mitchel połączonego z dokonaniami białej sceny jazzowej. Ale twórczość Keena jest wyjątkowa i trudno ją z kimkolwiek przyrównywać. Jest to „postmodern blues”. Odkrycie.

Ryan Keen - Room_For_Light cover

Najważniejszym atutem wokalisty jest swoista bezpośredniość, bezpretensjonalność. Ryan nie zadziwia skalą głosu, nie eksperymentuje, ale spokojnie, bez pośpiechu opowiada historie „z życia wzięte”. Swoją muzykę kieruje do ludzi prostych, a zarazem dojrzałych, wrażliwych. I o nich też śpiewa. Swoje ballady wykonuje z lekkością. Pozostaje przy tym wierny tradycji amerykańskiej muzyki gitarowej.

Room For Light przekonuje od pierwszych taktów, że warto było na niego poczekać. Otwierająca płytę piosenka Know About Me mogłaby śmiało dołączyć do długiej listy przebojów Suzanne Vegi. Rewelacyjny riff gitarowy utworu See Me Now bije nawet pulsującą monotonię All This Time.

Lubię Ryana Keena, bo w jego muzyce mogę znaleźć to, co lubię najbardziej: proste i nieprzekombinowane melodie. Szanuję go za brak wyrachowania i zbędnej ideologii. Jego fonograficzny debiut to doskonała od pierwszego do ostatniego utworu płyta, składająca się w logiczną całość. To płyta o uczuciach, ale tylko w niewielkim stopniu związana z miłością. Słuchając jej, masz nieodparte wrażenie, że to opowieść o tobie i że to twoje myśli ktoś spisał. Ktoś, kogo nie znasz, ale kto widzi i czuje tak jak ty.

Ten album jest poezją, trudną w odbiorze lecz pełną smaczków, inteligentnie różnicowanej atmosfery i impresjonistycznej narracji. Ostatnie akordy pozostawiają nas w przekonaniu, że jeszcze nie wszystko zostało powiedziane tym razem i niejedną ciekawą opowieść usłyszymy od Ryana. Polecam wszystkim wrażliwym słuchaczom, którzy mogą odkryć całkiem niespodziewanie fascynujący świat, którego istnienia się nie spodziewali.

Ocena płyty: