Po wydaniu przez Lari Lu fantastycznej płyty “11” ciągle nie mogę się od niej uwolnić, jednocześnie czując ogromny niedosyt. Przyszedł ratunek w postaci albumu 11 Remix & Rework Ep. Pierwszym odczuciem było przerażenie, czy można tak zremixować te utwory aby nie zrobić im krzywdy. Będąc dzieckiem lat ’90 mam spaczone poczucie remixów, które polegały na bezsensownej łupance zagłuszając cały przekaz. Ale jednak można. Otwierający płytę “Smok” wyprodukowany przez Dustplastic jest ukłonem w stronę elektronicznej sceny polskiej piosenki z lat 80. Kojarzy mi się ono z późnymi dokonaniami zespołu 2+1, który uważam za jeden z najlepszych komponentów polskiej muzyki. Następne kawałki: “Nad ziemią” i “Rana” zreformowane przez Rafała Malickiego są moimi faworytami. Nie dość, że oddają cały charakter pierwowzorów to jeszcze dodały im cięższej otoczki, zaspokajać mój apetyt. Dalej jest nadal ciekawie, wszystko opiera się na minimalu, ciężkich aranżacjach i głębokich basach. „Strzelec” zmajstrowany przez Rubber Dots’a niesie za sobą trzęsienie ziemi, bo właśnie tak się czuję kiedy wkręca mi się ono w głowę. Wszystko się ugina, trzęsie i dobrze mi z tym. Mam tylko problem z ostatnim utworem, „Biała noc” według Natalii Gadziny. Ultra psychodela, która spokojnie mogłaby być hymnem Orków udających się na rzeź. Nie powiem, że mi się nie podoba, bardziej wzbudza we mnie niepokój… ale taki kontrolowany, z którego jakoś nie chcę zrezygnować. Ciekawym pomysłem jest zmodulowany wokal w „Ha haNo Echos Remix, będący najbardziej klubowym utwór z albumu, który naprawdę nie pozwoli Wam usiedzieć w miejscu.

Lari Lu

Mógłbym żyć w świadomości, że remixy są sztucznym tworem wykreowanym bardziej dla ciała niż dla ucha. Otóż zostałem uświadomiony, że człowiek uczy się całe życie, a remix potrafi mieć duszę i coś do powiedzenia.