Fink (właściwie Fin Greenall), na scenie muzycznej funkcjonuje już od ponad dekady, na swoim koncie ma już kilka płyt, współpracował z wieloma artystami, m.in. Bonobo i Andreyą Trianą. Poza autorskimi projektami, światowe uznanie zdobył także jako DJ, producent (pracował m.in. nad pierwszymi nagraniami Amy Winehouse) oraz kompozytor piosenek dla takich artystów jak np. John Legend. Udało nam się porozmawiać z artystką, zapraszamy do lektury.

Jak zaczęła się Twoja kariera?

Zacząłem w latach dziewięćdziesiątych. Poszedłem na studia, gdzie poznałem kilku chłopaków, z którymi zacząłem tworzyć muzykę. Stworzyliśmy projekt EVA. Mówiąc szczerze, nasza muzyka była naprawdę beznadziejna (to był zły czas w muzyce), ale jakimś cudem podpisaliśmy kontrakt z wytwórnią Kikin’ Records. Nagraliśmy album i wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że możesz coś nagrać i wypuścić to, to żadna tajemnica, że to jest łatwe i że możesz to zrobić. Niektórzy to pokochają, inni znienawidzą. To była dla mnie dobra podróż, najmniejsze rzeczy mogą zmienić Twoje życie. Po wydaniu płyty postanowiliśmy zakończyć ten projekt. Wtedy zacząłem myśleć o byciu DJ-em.

A więc co Cię zniechęciło do muzyki tanecznej i byciu DJ-em na początku lat dwutysięcznych?

Muzykę taneczną robiłem, kiedy miałem dwadzieścia parę lat. To był dla mnie cudowny czas, ale chodzenie do klubów i zabawa do rana to rzeczy dla młodzieży. Doszedłem do etapu, kiedy stwierdziłem, że już nie będę tego robił. Wtedy chwyciłem gitarę, zmieniłem swoje życie, przeprowadziłem się do Londynu. Po latach jednak robiłem kilka projektów jako DJ pod pseudonimem Sideshow. Robiliśmy to jako zespół, lubiliśmy spędzać wolny czas i grać jamy, chcieliśmy też wykorzystać studio do nagrania jakiegoś materiału, ale z czasemto się robiło za duże, a my nie mieliśmy tyle czasu. W 2009 roku postanowiliśmy to zakończyć. Ostatnio zacząłem kolejny projekt – Quantum Entanglement, w którym działam z berlińskim DJ-em, Lee Jonesem. To świetna zabawa, nadal kocham muzykę elektroniczną. Pomiędzy trasami koncertowymi mieszkam w Berlinie. Byłem tu trzy miesiące, zanim podjąłem decyzję o powrocie do “DJ-owania”. I chociaż obiecałem sobie, że już nie wrócę do tego, zrobiłem to po trzech miesiącach (śmiech).

Jak zaczęła się Twoja współpraca z Amy Winehouse?

Spotkaliśmy się zanim podpisała kontrakt z wytwórnią. Potrzebowała jakiś bitów, dopiero zaczynała swoją karierę. Zrobiliśmy kilka demówek, była inspirująca. Była fantastyczna, chociaż bardzo młoda (miała tylko 16 lat), dlatego nie miała takiego materiału, jak “Back to Black” czy jakiegokolwiek innego, głębokiego kawałka. Nagraliśmy kilka numerów o tym, jaka ona jest i dlaczego lubi muzykę, ale nie myśleliśmy o tym, że to kiedykolwiek wykorzystamy. To było świetne doświadczenie. Wszyscy wiedzieliśmy, że ona osiągnie sukces, bo była niesamowita. Wiedzieliśmy też, że jeżeli to się nie uda, zwątpimy w rynek muzyczny. Amy nie miała urody Katy Perry, ale wiedzieliśmy, że to nie jest rynek modelek, tylko muzyki, w którym liczy się utwór. Biznes muzyczny jest dla muzyki. Po Amy była Adele, po niej będzie ktoś inny. Ale musimy pamiętać, że biznes muzyczny to dwa słowa: muzyka i biznes.

A jak zaczęła się przygoda z Guy’em Whittakerem and Timem Thorntonem?

Kiedy zdecydowałem się tworzyć muzykę akustyczną, zdałem sobie sprawę, że potrzbuję perkusisty i basisty. Kiedy robisz elektronikę, wszystko tworzysz sam – brzmienia basu, perkusji, klawiszy, produkcję, wszystko. Wtedy dotarło do mnie, że Guy jest lepszym basistą ode mnie, a Tim – lepszym perkusistą. To było coś wspaniałego, że zadzwoniłem do nich, żeby zaproponować im wspólny jam. Wtedy graliśmy jakąś losową grę. Znałem ich wcześniej, dobrze jest grać w zespole z kolegami. Wtedy jest taka niepowtarzalna energia. Nie grasz z muzykami sesyjnymi, tylko z “braćmi”.

Jak powstał materiał na Twoją nową płytę, “Hard Believer”?

Przed świętami w 2012 roku skończyliśmy naszą międzynarodową trasę promującą album pt. “Perfect Darkness“. Polecieliśmy do Indii, gdzie nigdy wcześniej nie graliśmy, i zdaliśmy sobie sprawę z tego, że trasa zabrała nam pół roku. Dwa tygodnie później poleciałem do Los Angeles, aby odpocząć, ale zacząłem pisać nowe piosenki. Wtedy napisaliśmy resztę i od razu ją nagraliśmy. Spędziliśmy 6 miesięcy, grając jamy w LA, Amsterdamie, Londynie, Berlinie… Kiedy materiał był gotowy, poszliśmy do studia i go nagraliśmy. Zajęło nam to 70 dni. Kochamy ten czas, kiedy nagrywamy w studiu, świetnie się wówczas bawimy.

Czy kiedykolwiek myślaleś o napisaniu musicalu albo ścieżki dźwiękowej do filmu?

Tak, myśleliśmy o tym. Nasza muzyka jest bardzo kinowa, całkiem emocjonalna. Widzialem kilka filmów i programów telewizyjnych w Ameryce z naszą muzyką. Myślę, że to tak się dzieje, bo ludzie czują, że my nie udajemy, że nie chcemy za to pieniędzy ani żadnego innego wynagrodzenia, tylko robimy to z pasji i miłości do muzyki. Kochamy robić muzykę oraz ten moment, kiedy się nią dzielimy. Nie robimy tego dla pieniędzy i sławy, ani dlatego, że jesteśmy piękni (śmiech). Kochamy muzykę, po prostu. Kiedy będzie gotowy, starszy… jeszcze starszy… (śmiech), wtedy będę chciał napisać ścieżkę dźwiękową, będę chciał pracować z orkiestrą symfoniczną itd. Teraz nie jestem na to gotowy, ale będę. Jeżeli chcesz zrobić taką ścieżkę, nie wystarczy, że będziesz znał chwyty gitarowe. Musisz być geniuszem, mieć technikę, czas i miejsce do robienia tego.

Tego Ci życzymy i już czekamy na informację o nadchodzącej ścieżce dźwiękowej do wysokobudżetowej produkcji! Kończąc nasz wywiad chcemy się dowiedzieć więcej o Twoich planach na najbliższą przyszłość.

W najbliższym czasie będzie okres festiwali, potem amerykańska trasa, potem europejska, potem święta. Oprócz koncertowania, dzisiaj przeprowadzam się do nowego mieszkania… powinno być dobrze (śmiech). Wszystkie rzeczy mam spakowane, gitary są w etui. W ciągu kolejnych dni będę odpoczywał, pisał trochę bluesa, grał jakieś koncerty. Cały czas piszę, nie mogę przestać. Nie lubię mysleć o tym, że muszę nagrać nowy album, to się po prostu dzieje. Kocham cieszyć się życiem, bo jest piękne.

Dziękujemy Ci za wywiad, nie możemy się doczekać Twojego koncertu w Warszawie, który już 14 listopada!

Cała przyjemność po mojej stronie. Dzięki!

ENGLISH

How has your career begun?

I started in the 90s. I got to the university, where I met a few guys, who I decided to play some music with. We made the project called EVA. Honestly, our music was truly horrible (it was terrible moment in music), but somehow we signed with Kikin’ Records. We’d put our record and then we realised, that you can make a record and put it out, it’s no secret, it’s that easy that you just can do it. Some people’ll love it, some people’ll hate it. It’s good journey for me, the smallest thing can change your life. After releasing the record, we decided to split out. Then I started to think about DJ-ing.

So what has disillusioned you with dance music and being DJ in 00s?

I spent my twenties in dance music. It was good time to be there, but it is young thing to go to the club and dance till 7 am. I got to the point, that I decided not to be there anymore. Then I picked up the guitar, changed my life, moved to London. But after the years I made some stuff under the nickname Sideshow. We did it as a band, we liked to hanging out and jamming sometimes, we wanted use the studios to do some things, because it wasn’t so heavy and stressful. But then it started to be to big, we were too busy for it and decided not to continue it. It was in 2009. Recently I’ve started to do project called Quantum Entanglement with my friend, DJ Lee Jones from Berlin. It’s fun, I still love electronic music. Between touring I live in Berlin, I was there three months before I decided to DJ’ing again. Even if I promised myself, that I will never do this again, I did it three months later (laugh).

How has the collaboration with Amy Winehouse begun? You co-written song “Half Time” with her.

We met before she’s signed. She need beats, she was about to start her singing career. We did some demos together, she was inspiring. She was fantastic, but very young (only 16), so there wasn’t any material like “Back to Black” or any deep stuff. We made some record about who’s she like and why she likes music, but we had no idea, that we’ll gonna use it. It was really great experience. All of us around her knew that it’ll work, because she was amazing. We knew that if Amy won’t be successful, we would doubt in music business. She hasn’t looked like Katy Perry, but we knew it’s not model, but music business. It’s just about your act, music business is for music. After Amy there were Adele, after her will be someone. But we have to remember, that music business has two words: music and business.

How has the collaboration with Guy Whittaker and Tim Thornton came about?

When I’ve chosen to make acoustic music, I realised I need guitar player and drummer. When you do electronic music, you do everything yourself – bass, drums, keyboards, production, everything. Then I realised that Guy is a better bass player than me and Tim is a better drummer than me. It was wonderful to ring them out to the jam session, it was random connection then. I knew guys for many years before, it’s great to be in the band with your mates. It’s such a great vibe, it’s not like a session band, it’s just great to tour with your “brothers”.

How has the material for your newest album “Hard Believer” came about?

Basically, we finished our worldwide tour for “Perfect Darkness” at Christmas in 2012. We flew back to India, where we haven’t played before, and we realised that all concerts took us like 6 months. Two weeks later I was in Los Angeles, trying to relax, but I just start to write new songs. Then we wrote rest of the material and recorded it straight away. We spent next 6 months jamming in LA, Amsterdam, London, Berlin… When the material was ready, we went to the studio to record it. It took us about 70 days. We love the studio time, there is so fun time.

Have you ever thought about writting the musical or movie soundtrack?

Yes, we did. Our music is kind of cinematic, it’s quite emotional. I’ve saw a few movies and TV shows in America with our music. I think it happens because people can hear in our music, that we don’t pretending, we don’t try to get pay or other kind of achievement. We just love doing music and the process of sharing it. We don’t do this for money or fame or because we’re pretty (laugh). We love music, that’s all. When I’ll be ready, when I’ll be older… even older… (laugh), I really wanna do soundtrack, I wanna work with the symphonic orchestra and stuff like that. Now I’m not good enough for this, but I will be. If you want to make soundtrack, it’s not enough that you know guitar chords. You have to be a genius, have a technique, time and space for this.

We wish you this and can’t wait for the information about upcoming soundtrack for high-bugdet movie! At the end of our interview tell us more your plans for the future, please.

In the near future there will be a festival tour, then American tour, then European tour, then Christmas. Outside of touring, I’m moving to brand-new apartment today… it should be nice (laugh). All my stuff is in the bags, all my guitar are in their cases. In the next couple of days I’ll take easy, write some blues, hang out, do some gigs. I also write all the time, I can’t stop it. I don’t like to think that I have to record new album, it just happens. I love to enjoying the life, it’s beautiful.

Thank you for the interview, we can’t wait for your gig in Warsaw in November 14th!

My pleasure. Thanks!