Jeśli ktoś aktualnie szuka emocji wybaczania, odpuszczania i akceptowania minionych relacji, to znajdzie ją na nowej płycie Rebecci FergusonFreedom”, wydanej 2 grudnia 2013 roku. Już sam tytuł wskazuje na wolność, która tworzy się w reakcji chemicznej zostawiania za sobą nieudanych związków. Rebecca daje nam całą gamę uczuć, refleksji i postanowień, towarzyszących tym procesom. Oczywiście jest też wspólny mianownik: ciepły, soulowy, czarny głos artystki, który kiedy trzeba podkreśla grubą kreską smutek i rozczarowanie, a innym razem jest nośnikiem nadziei.

Nośnikiem nadziei na przyszłość można określić również i całość płyty. Począwszy od słodko-gorzkiego „Hope”, w którym Rebecca życzy swojemu byłemu mężczyźnie dobrego życia i żegna się z nim raz na zawsze, przez kawałek „Freedom”, gdzie wolność staje się zdecydowanie słodsza i lepsza, żeby wreszcie w takich utworach jak „Beautiful Design”, „Wonderful World” „I Choose You” czy „My Best” pojawiła się wiara we własne możliwości, marzenia, walka o siebie, oczekiwanie na nową miłość i radość z innych relacji, a także „fake smile” w piosence o tym samym tytule, będącej małą zemstą z krótką spódniczką, uśmiechem na pokaz i szpilkami w tle. Na uwagę zasługuje kawałek „Bridges” wykonywany z Johnem Legend’em: tutaj znowu wracamy do bolesnego rozstania, ale w pięknym, emocjonalnym wykonaniu zdolnego muzycznego duetu.

I to właśnie za tą emocjonalność przekazu, niepowtarzalny głos i pozytywny wydźwięk tekstów warto pochwalić Panią Ferguson. Najciekawszą kompozycją jest tutaj „I Hope”, najbardziej pozytywną „Beautiful Design”, a najbardziej rozpaczliwą „Bridges” i to one są dla mnie trójkątem trzech odmiennych emocjonalnych kolorów, pomiędzy którymi znajduje się reszta piosenek. Dużo jest tych barw, dużo jest przeżyć, ale wszystko na szczęście kończy się happy endem. Happy endem zwanym wewnętrzną wolnością.