“Pamiętajcie! To piosenki zakazane, a my mamy tu teraz tajne zgromadzenie!” – zapowiedziała żartem Natalia Przybysz, 8. września 2012 o godz. 21.00 w żoliborskim Nowym Forcie, po czym odprawiła wokalne czary nad duchem Janis Joplin.  I mimo, że sama Natu pod koniec występu obiecała ciąg dalszy „profanacji” w przyszłości, ja nie boję się takiego czarnoksięstwa, bo okazało się ono magią w najczystszej muzycznej postaci.

A nie zawsze z coverami tak bywa. Już nie mówiąc o coverach wielkiej Janis Joplin. W przypadku Natalii wszystkie piosenki zachowały odpowiedni kształt, kolor, proporcję i klasę. Nie została popełniona nadinterpretacja, przesada, powtórka z rozrywki. Nie ma mowy o żadnym faux pas. Wprost przeciwnie: cudowna legenda wróciła, ale w stylu Natalii Przybysz, z jej osobistym, nietuzinkowyn odbiorem utworów. Janis Joplin przemyślana, przefiltrowana przez głowę i serce artystki, dopracowana do perfekcji. Zgrana z zespołem, który zasługuje na olbrzymią pochwałę. Janis Przybysz. Jurek Zagórski. Mariusz Obijalski. Jacek Szafraniec. I Wojtek Sobura.

Wygrali i wyśpiewali największe przeboje Joplin. Usłyszeliśmy m.in. „Piece Of My Heart”, „Try” czy „Move Over”. Bez asekuracji, ostrożności, z odwagą i powerem. Wszyscy, włącznie z publicznością bardzo zaangażowali się w muzyczną historię rodem z Teksasu. I wcale się nie dziwię, bo ta historia została oddana w ręce jednej z najbardziej wyjątkowych artystek, jakie przyszło mi słyszeć. Janis może więc być zupełnie spokojna.

fot. Justyna Jaworska