W wydanej pod koniec zeszłego roku autobiografii Clark Terry z entuzjazmem opisuje swoje przygody i muzyczne doświadczenia. Było ich wiele – trębacz skończył w grudniu 91 lat! Opowiada o wczesnych inspiracjach orkiestrami Counta Basiego i Ellingtona, przyjaźni z Milesem Davisem, dla którego był starszym kolegą i mentorem, czy sukcesach z własnym zespołem. Terry słynie z jedynego w swoim rodzaju tonu, przez wielu uważanego za najbardziej radosny w historii jazzu. Znany jest też z mamroczącego wokalu, za pomocą którego parodiował śpiew starych bluesmanów.