Bardzo wyczekiwałem tej płyty, od momentu zapowiedzi odliczałem dni do daty premiery. Dzisiaj uważam, że się zawiodłem. Płyta nie powala, wręcz przeciwnie, brakuje na niej utworów, które można uznać za potencjalny hit, albo skupić na nim uwagę. Nie przeszkadza mi jak gra w tle, można jej słuchać, ale jak szybko się rozpoczyna, tak czasami można się nie zorientować, że już koniec. Utwór promujący „Miracle Worker” jest najlepszym kawałkiem na tej płycie, są jeszcze utwory Joss Stone, ale to chyba wszystko. Wydawnictwo „SuperHeavy” bardziej odstrasza niż przyciąga, możecie się ze mną nie zgodzić. Sam zamysł płyty, współpracy tak różnych artystów zasługuje na uwagę, ale nie zawsze takie projekty wypadają dobrze. Tak jest w tym przypadku; zbyt zróżnicowane osobistości, które pod swoimi auspicjami próbował połączyć Mick Jagger, nie do końca się udało. Wartość muzyczna płyty jest bardzo ciekawa, nawet bardzo fajna, ale w połączeniu z takimi indywidualnościami wokalnymi nie brzmi to za dobrze. Wspominałem, że na wydawnictwie bronią się tylko utwory Jaggera i Stone… przekonajcie się sami, osobiście uważam, że jest wiele fajniejszych projektów, które warto przesłuchać i poświęcić im czas.

fot.google