Przy okazji jednego z koncertów promujący najnowszy album Mikromusic “Matka i żony” udało nam się porozmawiać z liderami zespołu – Natalią Grosiak i Dawidem Korbaczyńskim. Przeczytajcie co ciekawego mieli nam do powiedzenia!

Na swoich płytach współpracowaliście z wieloma artystami, z którym współpracowało wam się najlepiej?

Dawid Korbaczyński: Ciężko powiedzieć. Ciężko to nawet nazwać współpracą, bo najczęściej to wygląda tak, że człowiek dogrywa określone partie, a nie uczestniczy w samym procesie twórczym. Najbardziej zżyliśmy się ostatnio ze Skubasem. Gramy razem koncerty i jest to idealna okazja żeby się zżyć ze sobą. Stawiamy na równi wszystkich artystów, z którymi współpracowaliśmy.

Natalia Grosiak: Tak, z drugiej strony gdybyśmy mieli możliwość zagrania koncertów z Piotrkiem Dziubkiem czy z Leszkiem Możdżerem to myślę, że sytuacja wyglądała by podobnie. Skubas z nami gra, zaprzyjaźniliśmy się, stał się częścią zespołu. Każdy artysta wniósł w naszą twórczość trochę swojego talentu czym ją wzbogacił.

Macie jakieś osobiste marzenie, z którym artysto chcielibyście współpracować?

DK: Mieliśmy kiedyś takie marzenie, jesteśmy fanami niejakiego Esbjorna Svenssona, zastanawialiśmy się nawet czy go nie zaprosić na jedną z naszych płyt, ale niestety zmarł tragicznie.

Istniejecie już prawie 15 lat, jednak do manstreamu przebiliście się dopiero niedawno za sprawą piosenki „Takiego chłopaka”. Cieszy was ta popularność czy może już zdążyliście się nią zmęczyć?

NG: Jeszcze się nie zdążyliśmy zmęczyć, aczkolwiek sukces przyszedł dosyć późno, nie jesteśmy już tacy młodzi i pełni wigoru jak kiedyś. W moim przypadku ten sukces przyszedł w odpowiednim momencie, nie wiem czy bym sobie z nim poradziła  10 lat temu.

DK: Nie mamy go dość, to nie jest taki sukces, który by jakkolwiek przeszkadzał. Wiąże się tylko z tym, że mamy więcej koncertów i pełniejsze sale. Mercedesami nie jeździmy (śmiech).

Czy jest dla was istotna ta popularność?

NG: Tak, oczywiście, że jest istotna. Jeżeli esencją istnienia zespołu są koncerty, a zespół nie jest popularny, to nie gra tych koncertów i przestaje istnieć.  Popularność jest wytyczną istnienia zespołu. Można grać próby czy koncerty dwa razy do roku jako hobby. My traktujemy nasze granie jako sens naszego życia.

DK: W większości przypadków muzyk to ekshibicjonista, lubi być na scenie. Karmi się kontaktem z publicznością. Jesteśmy bardzo upartym zespołem, nie wiem czy nadal byśmy istnieli, gdyby nie sukces piosenki „Takiego chłopaka”. 15 lat, siedem płyt na karku i gdyby nie koncerty to nie wiem czy byśmy przetrwali.

NG: Ja już założyłam rodzinę i gdyby ten sukces nie przyszedł to pewnie poświęciłabym się życiu rodzinnemu, może nawet by mi to na dobre wyszło (śmiech).

Nie boicie się bycia wrzuconym do szufladki „zespół jednego przeboju”?

NG: Nie, mamy przecież drugi przebój „Niemiłość”. Oczywiście „Takiego chłopaka” przewyższa popularnością inne nasze piosenki, ale nie boimy się. Ten kawałek nam bardzo pomógł, bo dzięki temu świat mógł usłyszeć inne nasze piosenki.

DK: Nie ma też nic złego w byciem zespołem jednego przeboju, poza tym my tej piosenki nie pisaliśmy z myślą, że stanie się przebojem. Nawet nie miała być singlem. Po prostu namówiono nas na to żeby to był singiel.

Jakie jest wasze ulubione miejsce na ziemi?

NG: Dom.

DK: Tak, najlepiej się czuję w domu.

Jak wygląda tworzenie piosenek? Czy jest to bardziej skrupulatne rzeźbienie czy szybki strumień świadomości?

NG: Pod względem muzycznym jest to bardziej rzeźbienie, u mnie to wygląda bardziej w stylu tego strumienia świadomości. Najczęściej jest tak, że robię coś szybko i zawsze jestem z tego zadowolona.(śmiech).
DK: Ja jestem wobec siebie bardzo rygorystyczny, więc ciężko mi jest coś szybko stworzyć.

Wolicie tworzyć smutne czy wesołe piosenki?

NG: Raczej te z nutą melancholii, to jest dla nas łatwiejsze.

DK: Moim zdaniem smutek jest emocją silniejszą niż wesołość. On gdzieś drzemie w Polakach. Ja odnoszę takie wrażenie, że nawet jak napiszemy wesołą piosenkę, to ona jest smutna.

NG: Tak, w przeciwieństwie do twórców disco polo, im łatwiej tworzyć wesołe piosenki bo mają dużo pieniędzy. (śmiech) Nasza nowa płyta wydawała mi się taka żwawa, a wszyscy mówią, że jest smutna.

DK: Bo jest! Zwłaszcza kawałek „Po co ja tu jestem?” bardzo mnie wzrusza.

Gdyby wasze życie byłoby filmem, to jaki to byłby film?

DK: Once!

NG: Też pomyślałam o tym tytule. Tam też jest para tworząca muzykę, tylko pod koniec filmu on zostaje sam z tym sukcesem.

Macie za sobą muzykę do dwóch filmów „Konfident” i „Chemia” oraz do spektaklu teatralnego dla dzieci. Czym się różniła praca przy tworzeniu muzyki do filmu od pracy przy tworzeniu muzyki na płytę?

NG: Przede wszystkim przy muzyce na płytę robisz to dla siebie. Uzewnętrzniasz swoje emocje i robisz to bardzo subiektywnie. Pisząc muzykę do filmu wpasowujesz się w emocje innej osoby. Dla mnie większym wyzwaniem jest pisanie dla kogoś niż dla siebie.

DK: Na pewno nie odmówimy kolejnym propozycjom, bo dla mnie to wielka frajda!

Wasza najnowsza płyta została nominowana do Fryderyków, czego gratuluję, co ją wyróżnia na tle waszych poprzednich dokonań?

DK: Mówiąc szczerze dziwi mnie, że dostaliśmy nominację dopiero teraz. Myślę, że powinniśmy być już nominowani w zeszłym roku chociażby za piosenkę „Takiego chłopaka”. Nie jest tak, że jakoś mi na tym szczególnie zależy, ale gdy sprawdzałem nominację to sobie myślałem, że „Takiego chłopaka” mógł być utworem roku. To był numer, który nigdzie nie był promowany, a jednak wszyscy o nim usłyszeli i odniósł sukces. Siła kompozycji się przebiła. Czym ta płyta się różni? Tak naprawdę przełomem była poprzednia płyta, która była mniej jazzowa, a bardziej rockowa i to zmieniło brzmienie. Ja widzę konsekwencje w naszym myśleniu w „Pięknym Końcu” i „Matką i Żonami”. Pewne elementy się powtarzają, znajdziemy tam trochę folku, trochę rocka i jazzu bo jazz to nasze korzenie chociaż nie ma go już tak dużo w naszej muzyce. Nie wartościuję jej. Nie oceniam czy jest lepsza czy gorsza od poprzedniej. Bardzo chciałbym by była lepsza, bo gdyby była gorsza to by było smutne.  Ktoś o nas usłyszał i stwierdził, że warto nas nominować i dostaliśmy nominację w kategorii muzyka alternatywna, chociaż myślę, że bez problemu moglibyśmy być nominowani w muzyce pop. Gdy usłyszałem, że jesteśmy nominowani to się bardzo ucieszyłem.

NG: Poprzednia płyta wydobyła nas z cienia. Uważam, że już ona zasługiwała na jakąś nagrodę i zapracowała na sukces następnej. Obecnie upraszczamy naszą muzykę co mnie bardzo cieszy. Cały czas zarówno na koncertach jak i w studiu pojawiają się elementy jazzowe, ale jest ich coraz mniej.

Waszą muzykę określa się jako mieszkanę trip hopu, jazzu, popu. Jacy artyści stanowią dla was inspirację?

DK: Moją największą inspiracją ostatnich lat jest Radiohead. Na początku jednak inspirował mnie jazz. Chciałem być jazzmanem, miałem takie ambicje. Mam świadomość swoich umiejętności i wiem, że nigdy nie byłem na tyle dobry by grać go na poziomie zadowalającym innych i przede wszystkim mnie samego. Poza tym z biegiem czasu jazz przestawał mnie interesować. Był taki moment w moim życiu, w którym stwierdziłem że nie zostanę jazzmanem i to był przełom. Odpuściłem ambicje, których nie byłem w stanie zrealizować i mam poczucie, że dzięki temu stałem się lepszym muzykiem.

NG: Ja się wychowałam na  trip hopie. Portishead, Massive Attack, Bjork. Obecnie bardzo mało słucham muzyki. U mnie muzyka jest jakimś tłem, chyba że coś mi się bardzo podoba to wrzucam to do odtwarzacza w samochodzie. Ostatnio bardzo często słucham Julii Marcell. Zrobiła kawał świetnej roboty. Kiedyś się było dla muzyki, poświęcało się czas by usiąść i się nią delektować.

DK: Ja już nie potrafię po prostu słuchać muzyki. Jeśli jakaś muzyka nie stanowi dla mnie inspiracji, jeżeli czegoś nie mogę się dzięki niej nauczyć to jej nie słucham. Nadal słucham dużo jazzu, bardzo lubię Johna Scofielda i Pata Metheny’ego. Inspiruję się jednak obecnie zupełnie inną muzyką.

Jakie macie plany na przyszłość?

NG: Średnio co dwa lata nagrywamy nową płytę, mamy już dwie piosenki. Obecnie przymierzam się do nagrania solowej płyty. Myślę, że jak ukończę ten projekt to zabierzemy się do nowej płyty Mikromusic, a w międzyczasie będziemy przygotowywać piosenki.

Dziękujemy za rozmowę.