Prince ma 57 lat. Jednak artysta, mimo wieku, nie zwalnia tempa i stara się być ciągle obecny na scenie muzycznej. Jego najnowszy album nosi tytuł “HitNRun Phase One”. Czy jednak utrzymuje wystarczający poziom artystyczny, aby “Książę” zachował swój tytuł?

W najnowszym wydawnictwie postawiono na rytm. Pulsacyjne dźwięki oraz groove stanowią główną siłę napędową albumu. Większość utworów to bardzo proste kompozycje, skonstruowane na ubogiej ilości akordów, dlatego bez wspomnianej, wyrazistej rytmiki, byłyby w ogóle niezauważalne. Współautorem tekstów oraz współproducentem albumu jest Joshua A. M. Welton. Muzycy poczynili wiele eksperymentów m.in. z elektroniką, syntezatorami. Słychać również pełno muzycznych odniesień i inspiracji m.in. do funky, soulu, r’n’b, hip-hopu. Utwory z każdą sekundą nabierają bogatszego brzmienia, często zaskakującego. Otwierająca album piosenka, mocnym uderzeniem, “Million $ Show” idealnie wprowadza w taneczny klimat przyświecający wydawnictwu. Jednak, w niektórych przypadkach eksperymenty są przesadzone (np. “Mr. Nelson” – przedziwna komplikacja skonstruowana jakby z kilku fragmentów dyskotekowych hitów). Po części choć, zamykająca album, subtelna i klimatyczna ballada “June” rekompensuje wszystkie niedociągnięcia pozostałych kompozycji.

Nie będę próbował detronizować Prince z jego piedestału, jednak należy pamiętać, że tytuł “Księcia” artysta nadał sobie sam, tak więc jest to wyraz odwagi, ale także narcyzmu. Prince może sobie pozwolić na wiele eksperymentów, mniej lub bardziej udanych, może sobie pozwolić na ekstrawagancję, w porównaniu do jego niektórych rówieśników w branży, którzy dla bezpieczeństwa podążają utorowanymi ścieżkami.

Aby w pełni czerpać z całej radości i energii jaką niesie najnowsza płyta Prince, najlepiej byłoby ją potraktować z przymrużeniem oka.

Album “HitNRun Phase One” to materiał z dużą dawką energii, klubowy (momentami wręcz zabawowy), co niestety nie idzie w parze z wysokim poziomem artystycznym,… ale kto Prince’owi zabroni?