Lubię pisać o muzyce, która mi się podoba, o artystach, których cenię i o płytach, którymi się zachwycam. „The Planet Of Eternal Life” Adama Pierończyka, to jedna z takich płyt. Pierończyk to prawdopodobnie najciekawszy polski saksofonista i muzyk, którego kreacja wyznacza kierunki rozwoju polskiego jazzu. To rzadki przypadek artysty totalnego – niezwykle utalentowanego, wciąż rozwijającego się i poszukującego własnej osobowości, brzmienia i wyrazu.

Jego najnowsza płyta to dowód właśnie takich poszukiwań. Jest to album solowy, nagrany z wykorzystaniem saksofonu sopranowego, czyli instrumentu nieharmonicznego, a więc arcytrudnego i wymagającego ogromnego kunsztu. Nie każdy by sobie poradził z takim wyzwaniem, ale Pierończyk nie zawodzi, nie nudzi ani przez chwilę i całkowicie panuje nad dramaturgią swojej muzyki. Zmusza nas do ciągłych intelektualnych refleksji i pozwalając doświadczyć różnych stanów emocjonalnych, zabiera nas w niezwykłą podróż.  Gra wręcz doskonale, niezawodnie i bezbłędnie. Charakteryzuje go wspaniałe wykonawstwo, styl i elegancja godna największych mistrzów. Zachwyca unikatowe, pełne uczucia brzmienie i wyjątkowa wrażliwość tego muzyka. Słuchając jego autorskich kompozycji, jak i aranżacji jazzowych standardów [„Giant Steps” Johna Coltrane’a i „Cherokee” Raya Noble’a], ma się świadomość ogromnej artystycznej dojrzałości, twórczej ambicji i wirtuozerii. Wszystko jest tu dopracowane w najdrobniejszym szczególe. To po prostu przejmujące piękno, którego oczywistość nie będzie jednak jasna dla wszystkich…

„The Planet Of Eternal Life” to płyta trudna i wymagająca szczególnej koncentracji. Album Pierończyka jest bezkompromisowy, niezwykle ambitny i estetycznie wyrafinowany. To twórczość elitarna, przeznaczona dla koneserów współczesnego jazzu. Nie każdy ją doceni i zrozumie, co nie zmienia faktu, że warto po nią sięgnąć i ją przeżyć. Warto przynajmniej podjąć taką próbę – muzyka Pierończyka rozbudza bowiem wrażliwość słuchacza i zapada  głęboko w jego pamięć. To  album, do którego się wraca, odkrywając wciąż nowe sensy, kody muzyczne. Wreszcie, to przykład maestrii!