Start tegorocznego Open’er Festival był więcej niż udany. RAYE oczarowała szczerością i sceniczną siłą, Jorja Smith poruszyła intymnością i emocjonalną głębią. Dobrze zorganizowana przestrzeń, przyjazna pogoda i entuzjastyczna publiczność stworzyły klimat, który trudno będzie przebić w kolejnych dniach.
Tuż po godzinie osiemnastej na Orange Main Stage pojawiła się RAYE – i od razu zawładnęła tłumem. Jej koncert był mieszanką emocji, pasji i muzycznego kunsztu. Artystka, znana zarówno ze współpracy z gigantami elektroniki, jak i z odważnych solowych projektów, zaprezentowała repertuar oparty głównie na albumie “My 21st Century Blues”.
Utwory takie jak „Oscar Winning Tears” czy „Escapism.” wybrzmiały niezwykle intensywnie – RAYE balansowała między soulem, elektroniką i popową dramaturgią. Jej szczere teksty i charyzma sceniczna przyciągały uwagę bez konieczności przesadnej oprawy – to głos i emocje grały tu pierwsze skrzypce.
Publiczność była bardzo energiczna, ale też w pełni wsłuchana – artystka zdołała stworzyć atmosferę prawdziwego dialogu z widownią. Wiele osób komentowało, że jej występ był nie tylko koncertem, ale czymś głębszym – manifestem autentyczności.

Kilka godzin później, w namiocie Tent Stage, pojawiła się Jorja Smith – i choć był to jeden z późniejszych występów wieczoru (23:30), zgromadził tłumy. Brytyjska wokalistka wprowadziła słuchaczy w nastrojowy, niemal medytacyjny klimat. Jej set był oparty na delikatnej równowadze między klasyką soulu a nowoczesnym R&B.
Zabrzmiały m.in. „Blue Lights”, „Be Honest” i kilka utworów z nowszego krążka “Falling or Flying”. Minimalistyczna scenografia, światła przypominające nocne miasto i zmysłowy wokal Jorji stworzyły w namiocie niemal intymną aurę. To był moment wyciszenia – pośród hałasu festiwalu, artystka zaoferowała spokój i głębię.
Publiczność zafascynowana, cicha, skupiona – każda pauza między utworami spotykała się z entuzjastycznymi, ale nienachalnymi owacjami. Wrażenie było takie, jakby cały namiot wstrzymał oddech, chłonąc każdy dźwięk.
Pozostałe momenty dnia – w skrócie:
- Massive Attack na głównej scenie dostarczyli mrocznego, audiowizualnego spektaklu – bardziej kontemplacyjnego niż imprezowego.
- RÜFÜS DU SOL zamknęli dzień setem przepełnionym pulsującym beatem, laserami i transową atmosferą.
- Mniejsze sceny również tętniły życiem – od alternatywy po hip-hop, dając poczucie muzycznej różnorodności. Na wielkie brawa zasługują koncerty YANY oraz Cinnamon Gum.
Wojtek Mazolewski Quintet

Cinnamon Gum

Schoolboy Q
