Piotr Orzechowski, nagrywający pod pseudonimem Pianohooligan, wraca z pełnowymiarową płytą solową. „Critique Of Swing In Two Parts” to dwuczęściowa muzyczna opowieść,dotykająca swingu w bardzo nieoczywisty sposób. O pomyśle na album i jego realizacji autor opowiedział w poniższej rozmowie.


„Critique Of Swing In Two Partspodzielony jest na dwie części: pierwszą dość spokojną, a drugą – bardziej dynamiczną i zwartą. Pierwsza wydaje się bardzo przemyślana i ma w sobie pewną ‘kinematograficzną’. Jaki miałeś pomysł na tę odsłonę płyty?

Pianohooligan: Można powiedzieć, że od pomysłu na nią się wszystko zaczęło. To forma tematu z wariacjami, ale grając nie miałem pojęcia w jaką stronę się ona rozwinie. To zapis chwili, całość jest improwizowana. Powstało więcej takich wariacyjnych „bloków”, ale ten był najmniej oczywisty i – dla mnie – najbardziej nasycony treścią.

Ta pierwsza część podzielona jest też na mniejsze fragmenty. One będą miały swoje osobne tytuły?

Pianohooligan: Zdecydowałem, że jednak nie. Istotne dla tego albumu jest słuchanie większych całości – stąd wniosek, by podzielić płytę „na pół”.  

Mówisz, że miałeś pewne założenia odnośnie tej pierwszej części, ale ich rezultat nie jest taki, jakiego się spodziewałeś. Czy te pomniejsze fragmenty pierwszego utworu są zatem wynikiem wyboru z jakieś większej liczby kawałków, które nagrałeś?

Pianohooligan: Tak jak mówiłem – było więcej ciągów wariacji, które powstawały przez kilka dni w ramach poszczególnych sesji. Czas jednak zweryfikował i wielu z nich nie włączyłem do płyty. Muzyka, która w studiu mogła wydawać się sensowna, nie przechodziła próby odsłuchu. A więc, mimo, że miałem w studiu sporo czasu i żyłem wyłącznie tym nagraniem, nie udało mi się zaplanować tego, kiedy zagrać „dobrze”, a kiedy nie – tego nie da się przewidzieć. 

Pytam, bo wydaje mi się, że wybór odpowiednich fragmentów, które ostatecznie znalazły się na płycie, wymagał od Ciebie ogromnego skupienia. Te kawałki są przecież w pełni improwizowane i mają w sobie taką dozę abstrakcji, że wybór odpowiednich zdaje się być na granicy możliwości.

Pianohooligan: Po doświadczeniu pracy nad moimi Preludiami („24 Preludes & Improvisations”  – przyp. red.), gdzie było 10 dni nagrań, 48 utworów na płycie i każdy z nich miał multum wersji, a połowa z nich była improwizowana, byłem przekonany, że sobie poradzę. Ale ten materiał mnie zaskoczył i problemy z Krytyką („Critique Of Swing In Two Parts” – przyp.MM) były zupełnie inne. Tu chodziło o to, by dwie części mówiły o czymś jako całość. Nie wiem, czy przemówią, i jak przemówią do słuchacza/słuchaczki, ale skupiłem się na tym, jak działają na mnie. I właśnie ten proces nadawania muzyce finalnej rzeźby był dla mnie najbardziej wymagający i pracochłonny.


Swoją drogą, kiedy to nagrywałeś? Bo wszyscy zwracają uwagę, że to Twoja pierwsza solowa płyta od ponad 6 lat, a przecież po drodze nagrywałeś też płyty z innymi muzykami.

Pianohooligan: Pod koniec 2020 roku pojawiła się możliwość, bym nagrał tę muzykę w dobrej sali, bez stresujących ograniczeń czasowych itd. Szybko się zdecydowałem i wszedłem do NOSPR-u w styczniu 2021. Później słuchanie i duże cięcia materiału zajęły mi więcej czasu – działałem takimi seriami po kilka miesięcy, będąc całkowicie pochłonięty pracą i tematem, albo zupełnie się od niego odcinając. A potem do tego doszły kwestie wydawnicze i wszystko, co z tym związane, co też wydłużyło cały proces.

Przechodząc do części drugiej płyty – wydaje się ona gęstsza, ma więcej elementów synkopowych, wręcz funka, czy nawet odnoszących się do twórczości Chopina. Jest też bardziej zwarta harmonicznie.

Pianohooligan: Może to jakiś substytut tego, co chciałem zrobić pierwotnie – pokazać różne stylistyki, rytmiki, i w ten sposób podejść do swingu. Ale całe części oparte na gatunkach, czy na epokach historycznych, to przesada. Ostatecznie chodzi nie o to, co przypominają struktury, które gram, a czy można skupić się na tym, jak są one zagrane. Stąd pewnie słychać tu więcej powtórzeń.

Mam też nieodparte wrażenie, że do nagrań użyłeś nie tylko jednego fortepianu. Mam na myśli preparacje.

Pianohooligan: Przyzwyczaiłem się może do niektórych brzmień, które przyplątały się do mnie przy wcześniejszych programach; przy „Pendereckim”(„Experiment: Penderecki” – przyp.MM), a może też przy Oberkach („15 Studies For The Oberek” – przyp.MM). Czasem myślę o fortepianie czysto sonorystycznie, ale ta płyta z pewnością nie jest o eksplorowaniu tego obszaru. Raczej staram się po prostu dobierać środki, które najlepiej oddają to, co w danym momencie chcę przekazać.


Na koncercie premierowym będziesz miał dwie klawiatury?

Pianohooligan: Staram się, by została jedna, choć faktycznie myślałem o tym, by użyć dwóch instrumentów. Obawiam się jednak przesiadania na drugą klawiaturę w środku koncertu; każdy fortepian jest inny i ta zmiana mogłaby mnie wybić. Cóż, koncert premierowy będzie testem, ale mam na niego pomysł (śmiech).

Masz jeszcze jakiś projekt, który jest tak rozciągnięty w czasie jak CRITIQUE OF SWING IN TWO PARTS”?

PIanohooligan: Kilka lat temu, na zamówienie IAM napisałem mszę („Missa sine verbis” – przyp.MM), którą po raz pierwszy wykonałem w Tychach pod koniec 2021 roku. To 14-częsciowy utwór na kwartet jazzowy, orkiestrę kameralną i elektronikę. Kolejny koncert był w 2022 roku w Rzymie na Roma Europa, gdzie zagraliśmy ją w mniejszym składzie z kwintetem smyczkowym. Dla mnie to kolejny po „Dziadach” program o nieco większym rozmachu koncepcyjnym – to dość wymagająca partytura i skład, ale chciałbym ten utwór zarejestrować.