Jej poprzedni album „Fale” okazał się dziełem, które u mnie ciągle nie znika z playlisty, ale dopiero teraz okazało się, że to już 3 lata od jego wydania. Czas płynie, a jego wyznacznikiem jest kolejny album, który to Krystyna Stańko, bo o niej mowa prezentuje wszystkim miłośnikom polskiego, wokalnego jazzu. Najnowszy projekt „Eurodyka” to podróż przez europejskie miasta, które rozkwitły w artystce emocjonalnymi wspomnieniami, niekoniecznie krajobrazowymi. Są to ewidentne pocztówki, którymi można opowiedzieć, albo zaprosić. Muzycznie album powstał wspólnie z dobrze nam znanym wibrafonistą Dominikiem Bukowskim, a elektronikę w trzech utworach zaaranżował norweski trębacz Arve Henriksen. Testy są rozważaniami i historiami Krystyny Stańko, wśród których znalazło się specjalne miejsce dla jej zmarłej przyjaciółki.
Podróż zaczynamy w Porto, czyli utworem „Z oddali”, w którym gościnnie po portugalsku zaśpiewał João de Sousa. Wokalny duet także zamyka ten album, ale tym razem ze znakomitą Laurą Marti, która to muzycznie zaprzyjaźniona jest z Krystyną Stańko. Ich emocjonalna i ekspresyjna zażyłość przełożyła się na „Serca z naszych serc (Lwów)” ukazujące cierpienie ukraińskiej ziemi, a dedykowane poległym Matkom i Dzieciom Ukrainy. Mnie jednak najbardziej przypadły do gustu Gdańsk i Paryż. „Nawet jeśli” reprezentujący trójmiejski klimat cieszy wokalnym luzem i smakowitymi, niespodziewanymi frazami. W ogóle mam wrażenie, że nagrywanie tego projektu było dla artystki niezłą zabawą i przyjemnością. Zakres wokaliz jest szeroki i tak jak w „Falach” był skupiony bardziej na skacie, tak tutaj jest więcej melodyjnych i ekspresyjnych koloratur. Paryski „Roztańczony maj” jest z kolei tak słoneczny, jasny i lekki, że pośród wszystkich ambicjonalnych aranżacji staje się oazą radosnego spokoju.
Warto dodać, że całość nagrana jest dość nietypowo. Materiał jak dla mnie nie jest przewidywalną, studyjną realizacją. Jest osadzony bardziej w dialogu, a pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że przypomina bardziej koncertowy zapis. Przy pierwszym odsłuchu nie do końca wiedziałem o co chodzi, ale podczas dłuższych obecności „Eurodyki” zsynchronizowałem się i pojąłem własne postrzeganie tego albumu. Jest uczciwy, surowy i co najważniejsze ekstremalnie emocjonalny biorąc pod uwagę wokalne partie. Kulminacją jest „Dla Kompo (Malaga)” z przelewającym się żalem i tęsknotą. Przepiękny utwór. Sukcesem albumu niewątpliwie jest zgrany team, który tworzą Stańko zarówno wokalnie jak i na gitarze klasycznej, wspomniany Dominik Bukowski na wibrafonie i marimbie, wokalnie João z Laurą ale także Paul Rutschka na gitarze basowej, Michał Bąk na kontrabasie, Mikołaj Stańko za perkusją oraz gościnnie Arve Henriksen na trąbce i Daniel Mester na klarnecie. Spójność i współpraca to bardzo dobra recepta, która przełożyła się na znakomite brzmienie tego projektu.
„Eurodyka” jest po trzykroć piękna! Po pierwsze ma piękne polskie (!!!) teksty opowiadające o rzeczach ważnych, a tak mało ostatnio jest w polskiej piosence mądrych i przemyślanych słów. Po drugie jest bezkompromisowa pod względem klimatu jaki tworzy i nie wciska się w narzucone przestrzenie wybijając się indywidualnością (co bardzo szanuję). Po trzecie jest kolejnym prezentem od Krystyny Stańko, która swoim charyzmatycznym głosem niekiedy przytula, zdarza się, że wzrusza, ale przede wszystkim wciąga w podróż pełną muzycznych kolorów. Ostatnio gdy jechałem z zaprzyjaźnionymi muzykami i słuchaliśmy w samochodzie tej płyty to zgodnie stwierdziliśmy, że właśnie takich płyt nam trzeba, aby czerpać z nich przyjemność i inspirować się, by te przyjemności spełniać dalej.