Laurits Steen Møberg i Anna Prinds to dwoje duńskich, młodych artystów, którzy postanowili pomieszać trochę jazzu i produkcyjnego hip-hopu z barwnym neo-soulem. Założyli formację Tigeroak, która to wydała właśnie debiutancki album „Living and living”. Wykonawczo za (prawie) wszystkie dźwięki odpowiada Laurits, zaś Anna odpowiedzialna jest za wszystkie wokale. Kompozycje są ich wspólnego autorstwa, poza instrumentalnym “Reflection”, które Møberg napisał razem z Martine Bak Toldam. Dziewięć utworów w zupełności wystarczyło, aby stworzyć osobliwy charakter własnej tożsamości artystycznej. Jakże znakomita w tym zasługa głosu, który (zaspokajając na chwilę oczekiwanie nowego albumu) kojarzy się ze zjawiskową Lianne La Havas


Tytułowy utwór otwiera ten album jak najlepszy prezenter. Lekki, emocjonalny wokal, delikatna elektronika, soczysty groove i pięknie jazzująca trąbka z gościnnym udziałem Petera Marotta. Gości jest jeszcze kilkoro. Martine Bak Toldam odpowiada za piano i rhodes, Ditte Warrer Bech zagrała na flecie w „People”, a Jakob Marker na perkusji w „I Remember”. Klimatem Trigeroak są bardzo spójni, co sprawia wrażenie ciągłości utworów. Nie jest to zatem historia złożona z wielu wątków, a bardziej jedna fabuła tworząca od początku do końca jedno rozwiązanie. Zarówno Møberg postawił na stateczne i ciepłe brzmienia oraz produkcje, jak i Prinds, która porusza się w jednej wokalnej przestrzeni nie prowadząc do nadinterpretacji i nadmiernych ozdobników. Warstwa liryczna jest tak skonstruowana, aby nie zajmować nadto słuchacza rozważaniem będąc jednocześnie równie lekkim dopełnieniem. Teksty jednakże nie są o niczym i jeśli komuś przyjdzie bardziej się w nie zagłębić to z pewnością znajdzie tam dobre wartości (polecam wsłuchać się w „Place of Possibillity”). Głównie chodzi tutaj jednak o przyjemność muzyczną co wyszło temu duetowi symetrycznie i uważam, że bardzo ambitnie.

Warto dodać, że materiał nagrany został w londyńskim Abbey Road Studios, Angel Studios oraz Living Studios, a za realizację oraz mix odpowiada Laurits. To naprawdę niełatwa sztuka i trzeba mieć duże doświadczenie oraz odwagę, aby podjąć się tylu ról. Møberg sprawdził się nich profesjonalnie. I choć album jest bardzo jednostajny w utrzymanym klimacie to są na nim zaskakujące elementy, takie jak pełne przestrzeni i harmonii chórki w „Deep In the Forest Pt. II”, barwna i gęsta ścieżka basu w „I Remember” (skojarzenia z Erykah Badu jak najbardziej wskazane), mnie jednakże najmocniej zajmuje „Morning Vitamin”. Ono jako jedyne wyróżnia się z całości. Ma w sobie trochę drapieżności i większych zaskoczeń aranżacyjnych. W niej także najbardziej do głowy wchodzi refren „…You are my morning vitamin…”, które z pewnością nie jednemu słuchaczowi chodzić będzie po głowie wiele dni. „Living and living” to album nowoczesny, melodyjny, pastelowy i bardzo przyjemny. Takich nam trzeba. 

Ocena płyty: