Ależ my lubimy muzyczne niespodzianki. Takie co to sprawiają, że siadamy i zasłuchani nie możemy się od nich odkleić. Taką niespodzianką jest najnowszy album Eleny Mindru. Wystarczy powiedzieć, że ta jazzowa wokalistka z Rumunii nagrała „Hybrid” w Finlandii, a zaprosiła do tego projektu orkiestrę z Mołdawii. Jak sama opowiada, słuchając małych formacji takich jak trio czy kwartet zawsze wyobrażała sobie ogromne aranżacje pełne bogatych zdobień i zakamarków. Nadszedł zatem czas, aby wyobraźnia pełna marzeń przeszła do punktu realizacji. Finalnie wyszedł z tego bardzo wyrafinowany projekt, który dopełnia tryptyk najlepszych współcześnie płyt nagranych z orkiestrą obok Laury Mvuli i Trijtnje Oosetrahuis, gdzie każda z nich ma swój niepowtarzalny charakter.


Celowo wymieniam tutaj Trijntje, gdyż wokalnie Elena jest bardzo zbliżona do jej techniki, ale muzycznie z kolei ma wiele rozwiązań, którymi lubowała się Laura. „Hybrid” wyszło w tym niesamowicie ciekawie i wytrawnie. Jest niby melodyjnie i przyjemnie, ale co rusz zjawiają się dosadne wokalizy, dynamiczne rozwiązania aranżacyjne albo wręcz orientalne zapożyczenia. Najbardziej jednak zachwyca mnie to, że nie jest to ani album popowy, ani smooth jazzowy. Jest to porządny, ambitny jazz w szerokiej formie produkcyjnej. Rozpoczynające album „Luca” zwiastuje improwizacje, które najczęściej wychodzić będą z fortepianu. Odpowiedzialny za nie Tuomas J. Turunen swoim talentem kompozycyjnym jak i rzemieślniczym znany jest od Rumuni po Stany Zjednoczone. Wspomniany utwór napisał w 2017 roku świętując razem z Mindru narodziny ich synka. Na tym znakomitym albumie autorsko odpowiada jeszcze za dwa utwory: „Swan” oraz „Between a smile and a tear”.

Hybrid” ma w sowim zanadrzu niesłychane perełki. Jedną z nich jest „Symmetry”, które to powstało w 2016 roku wychodząc z inicjatywy wokalistki, która stworzyła najpierw linię skatu, a do której wtenczas aranżację stworzył JyväskyläBig Band. Na obecnym albumie orkiestrą zajął się Sampo Kasurinen. Tu warto wspomnieć, że materiał znajdujący się na płycie jest mieszany. Zawiera zarówno starsze utwory Eleny zaciągnięte ze wcześniejszych płyt, ale ma także dwie premierowo zinterpretowane piosenki świąteczne, jedną z Rumunii, drugą z Finlandii. Multikulturowość językowa sprawia, że nie sposób oderwać skupienia od tych dziewięciu utworów. Angielski, rumuński, fiński oraz cała paleta wokaliz zapewniają, że chociaż sporo tu improwizacji Turunena to nie ma wątpliwości, że jest to krążek nastawiony na zachwyt wokalny. Nie mogło być inaczej, skoro cały projekt powstał głównie jako projekt koncertowy, a co za tym idzie wiadomo było, że wokal musi być pewny i charakterystyczny. Dopasowując do niego Moldovan National Youth Orchestra pod batutą Adriano Mariana, która od prawie 10 lat z powodzeniem koncertuje po Europie osiągnięto zjawiskowy finisz. Całości dopełnili fiński kontrabasista Oskari Siirtola oraz Anssi Tirkkonen na perkusji. 

Chociaż album ten ma lekkie znamiona koncepcji bożonarodzeniowej to absolutnie nie trzeba się obawiać, że w użyciu będzie jedynie od grudnia do lutego. Zapewniam, że podczas odsłuchu nie dusi „christmasowym” przekazem. Zresztą sam odkryłem, że jest ono świąteczne dopiero wtedy, kiedy po kilku dniach mając swój pogląd na ten materiał zacząłem czytać i dociekać kto, co, gdzie i kiedy. Osobiście zakochany jestem w Elenie jako wokalistce, bo ma charyzmę, której często szukam w artystkach, a wielkie orkiestrowe aranżacje działają na mnie potęgując ten zachwyt. Pominąłbym zatem świąteczna otoczkę skupiając się na tym, ze „Hybrid” jest dla mnie jednym z ciekawszych albumów 2022 roku, co podkreśla fakt, że nagrany został hybrydowo w czasie pandemii jesienią 2020 częściowo w Finlandii i częściowo w Mołdawii. Tak czy inaczej piękno tego albumu warte jest głośnego odsłuchu i mam nadzieję, że zrealizowanie tego koncertowego planu to dopiero początek ich przygody, którą postanowią dalej spełniać na żywo. Oby także w Polsce. 

Ocena płyty: