Żyjemy w pięknych czasach, w których to każdy ma szansę wyrazić swój artystyczny pogląd na świat. Nie wystarczy jednak dobry sprzęt, najlepsze instrumenty i wielka machina wydawnicza, aby zyskać szacunek jako artysta. Słuchając jakiś czas temu audycji Krystyny Stańko w Radio Gdańsk usłyszałem utwór Soheil’a Peyghambari. Zakotwiczył się on w mojej głowie i nie dawał spokoju, póki nie zdobyłem płyty „Dysphoria”, z której pochodził. Tak oto natrafiłem na album totalny, dzieło, które obok zaledwie kilku innych znajduje się w moim TOP 10 albumów życia. Jest to bowiem płyta inna niż wszystkie. 


Soheil Peyghambari to irański artysta posługujący się w swojej sztuce głównie klarnetem. Zadebiutował w 2014 roku albumem „Assumption”, w dorobku ma łącznie 4 płyty, a najnowsza jest drugą sygnowaną jedynie własnym nazwiskiem. Materiał nagrał sam. Klarnet, klarnet basowy (!), saksofon sopranowy oraz elektronika to jego środki wyrazu, którymi się posługiwał. Wszystko skomponował, zaaranżował i zmiksował. Jedyne dwie obce ścieżki, które wykorzystał to kontrabas, który dograła Leila Soldeila („Memories of tomorrow”) oraz perkusja, na której zagrał Rouzbeh Fadavi („Dysphoria”).

Pięć. Właśnie tyle kompozycji, pomysłów, performanców, organizmów wystarczyło, aby powstała „Dysphoria”. Rozpoczyna się magnetyzującym i nieoczywistym „The dream of the dead whales”. Od razu słychać, że nie jest to kolejna dawka improwizacji jaką znamy z innych projektów. W tym oszczędnym i rozwojowym tworze słychać coś szczególnego, do czego za bardzo nie można nawet znaleźć określeń. Jeśli to jazz, to znacząco nadinterpretacyjny, a jeśli to world music to z najwyżej półki. Soheil opowiada dźwiękami używając własnego, osobliwego języka. „Memories of tomorrow” ma w sobie już dużo więcej znanych form. Zapętlona fraza dość dobrze zapada w pamięci wzbogaconą gęstą elektroniką. W psychodelicznym „The shadow of God” artysta użył pierwszego w historii Iranu zapisu dźwiekowego z 1905 roku, pochodzącego od ówczesnego króla Mozaffara Ad-din Shah Qajara. Czyni to z tego projektu jeszcze większą wartość kulturową, która tętni wschodnim motywem w „The Inversion”. 

Tytułowy utwór zamykający album jest znakomitym finałem łączącym współczesność aranżacji, odwagę twórczą, mądrość niezależności i co ważne przynależność Peyghambari do rodzimych korzeni. „Dysphoria” jest przykładem jak świadomość artystyczna potrafi dzięki dźwiękom ukształtować się w zupełnie nowy organizm budujący własną przestrzeń. Jestem pod ogromnym wrażeniem i jeszcze bardziej pełen uznania dla każdej najmniejszej częstotliwości, która została zapisana na tej płycie. Stoję i klaszczę. 

Ocena płyty: