Dla miłośników saksofonu i gitary lubujących się w europejskim, klasycznym jazzie idealną pozycją będzie album „Onward” ukraińskiego kwartetu Deep Tone Project. Założony w 2013 roku zespół, w skład którego wchodzą Viktor Pavelko (saksofon tenorowy), Aleksandr Pavlov (gitara), Konstantin Ionenko (kontrabas) i Pavel Galitsky (perkusja) wydali ten album w 2016 roku (poprzedzając go debiutanckim „Flow” dla lata wcześniej). Zebrał on zarówno w Ukrainie jak i Europie same pozytywne recenzje co nie dziwi, bo album ten jest naprawdę znakomity. 


Pierwsze co przychodzi mi na myśl podczas odsłuchu to swoboda gry i niegasnąca satysfakcja współpracujących ze sobą muzyków. Kompozycje są mocno osadzone w ramach perkusji i kontrabasu. Nie zdarza mi się przy tak dominujących instrumentach jakimi są saksofon i gitara zaglądać na drugi plan, ale tutaj napotykamy solidny fundament. Od razu trzeba także wyróżnić utwór „Megalomania”, gdzie owy bas ma znaczące solo, a utwór ten obok „Contemplation” jest najczęściej wymieniany jako faworyt tego albumu. Mnie natomiast zaintrygowała kompozycja „Heritage”. Ma ona w sobie szczególne światło odbijające się od dialogu między saksofonem a gitarą. Każde z nich ma tutaj swoją rację, a kończące je rozwiązanie nie ma za zadanie rozstrzygać, która jest prawidłowa. Bardzo fajnie i delikatnie przełamuje się w niej kształt utworu wydobywając z niego lekkość nie zbaczając z ciekawości. Naprawdę zacna pozycja. Właśnie to Pavlov oraz Pavelko przyprawiają ten album wdziękiem swoich fal. Bardzo lubię, kiedy instrumenty nie rywalizują, a uzupełniają się wzajemnie. Co prawda wynika to najczęściej z koncepcji albumu i materiału na nim zawartego, ale tutaj akurat chodzi o całościowy skład jako Deep Tone Project. Muzycy oddają się improwizacjom nierzadko wykraczając poza bezpieczne frazy i harmonie. Zachowana natomiast jest proporcja przyjemności do ambicji. Chociaż w „Black depth” można usłyszeć więcej progresywnej gitary i basu inspirowanego ciężkim brzmieniem, a w „Dubious Pleasure” znajduje się sporo odniesień do rocka, to nadal nie wykracza to poza granicę całości. Warto zatrzymać się także przy kończącym album „Hope”. Wszyscy czterej muzycy zdają się mówić jednym głosem, co przekłada się na kameralny, acz komercyjny odbiór tej płyty. 


Na albumie „Onward” najlepsze są cztery punkty i są nimi Pavelko, Pavlov, Ionenko oraz Galitsky. Każdy z nich jest elementem, bez którego ta płyta nie była by taka wspaniała. I choć tylko ten ostatni nie spełnił się w roli jako kompozytor, to bez jego wkładu nie odnieśli by oni takiego sukcesu. Czterech przyjaciół założyło zespół, nagrało doskonały materiał i słychać, że sprawiło im to niezwykłą radość wykonawczą, jak i satysfakcję tworzenia solidnej porcji ambitnego, europejskiego jazzu. Nic tylko słuchać i oddychać dźwiękami.