Piosenki Burta Bacharacha zna każdy nawet nie wiedząc, że on je skomponował. „That’s What Friends Are For”, „What’s new pussicat”, „Close to you”, „The look of love”, „I say a little prayer”… wymieniać można naprawdę długo, a w głowie od razu budzą się owe melodie. Za kilka miesięcy ten multi-kompozytor kończy 94 lat, a kilka miesięcy temu ukazała się kolejna płyta z jego utworami. Pochodząca z Niderlandów zjawiskowa Trijntje Oosterhuis spełniająca się wokalnie w barwach Blue Note Records i za ich pośrednictwem wydała trzecią część Burt Bacharach Songbook zatytułowaną „Everchanging times”. 


Poprzednie dwie kompilacje „The look of love” (2006) oraz „Who’ll speak for love” (2007) okazały się ogromnym sukcesem komercyjnym jak i wykonawczym. Orkiestrowe aranżacje wychodzące spod dyrygentury Vince Mendozy i zagrane przez jakże prestiżowe Metropole Orkest wydobyły z piosenek to co najpiękniejsze. Klasę, szyk, prostotę, słodycz i niezmiennie chwytliwe melodie. Trzecia część tej serii ani trochę nie odbiega od poprzednich. Produkcyjnie jest identycznie jak na wcześniejszych albumach, co ani trochę się nie nudzi, ani nie rozczarowuje. Wszak Burt Bacharach pisał utwory z naciskiem na rozmach i przystępność odbioru. Tak też wykonuje je Metropole Orkest. Bez przesadnych rozwiązań. Subtelnie pod względem interpretacji, ale szeroko jeśli chodzi o aranżacje. Idealnie do nich dopasowana jest wokalistka, Trijntje Oosterhuise, która jest jedną z najlepiej śpiewających kobiet w Europie. Perfekcjonistka, dbająca o technikę nie wyłączając z niej emocji. Jej barwa głosu ma tyle składowych co śrubek w lokomotywie. Potrafi interpretować lekko i prosto, jak również intensywnie i z pełnią koloratur. Zachowuje w tym swój własny styl i brzmi zawsze dostojnie. Osobiście uwielbiam jej przejścia pomiędzy rejestrami, które dopracowane ma do perfekcji i wydają się one nie sprawiać jej żadnego problemu. Słychać, że bliżej jej do rozrywki niż jazzu, przecież dwa razy wystąpiła na Eurowizji jak i lubuje się w popowych nagraniach. Doskonale zatem wpisuje się w klimat Bucharacha, który łączy elementy jazzu z szeroką rozrywką. Zresztą wystarczy posłuchać, bądź obejrzeć koncert live z 2009 roku spinający poprzednie dwie części Burt Bacharach Songbook. Prezentuje on wszystkie walory Metropole Orkest jak i perfekcję Trijntje


Everchanging times” zawiera kolejne zestawienie dobrze znanych melodii takich jak „You’ll never get to heaven”, „Arthur theme (best that you can do)”, „Always something to remind me” oraz 10 innych. Wśród nich są dwie niespodzianki. „Every other hour” rozpoczynające album oraz „A tousand things that were you” to zupełnie nowe, studyjne nagrania z dorobku Bacharacha. Co więcej, nie brzmią one jakby były odrębnym bytem, czy też zupełnie nowym tworem w dyskografii. Wpasowują się w całość, sprawiając że nie ma się poczucia nowości. Znaleźć można tutaj też duet wokalny z Gregorym Porterem. „Making love” w ich wykonaniu to klasyczna ballada przypominająca czasy, kiedy to Peabo Bryson z Robertą Flack, czy też Luther Vandross i Dionne Warwick dbali o sensualne kolaboracje. Niektórzy mogą mieć poczucie, że wszystko brzmi bliźniaczo i zbyt spójnie, ale ja uważam, że to jest atutem. Repertuar taki jak ten spełnia rolę przyjemności, a nie odkrywania. Burt zawsze tworzył utwory z nastawieniem, że mają to być hity. Lekkie, przyjemne, nieskomplikowane, ale wybijające się szlachetnością. Wszystko to zamknięte jest w każdej pozycji na tym albumie, a kulminację osiąga w „I still have the other girl” śpiewanym wcześniej przez Elvisa Costello. Piękna kompozycja, cudowna aranżacja i FENOMENALNE wykonanie wokalne. Chociaż utwory Bacharacha wykonywały takie osobistości jak Stevie Wonder, Dionne Warwick, Aretha Franklin czy Rod Steward to dla mnie nie ma lepszych interpretacji wokalnych niż te od Trijntje Ooseterhuis. Mam nadzieję, że na trzeciej części się nie skończy, bo zarówno tych piosenek, jak i tego wykonania można słuchać bez końca. Dla fanów płyt winylowych przygotowano kolejną niespodziankę, gdyż wydawnictwo to zostało wytłoczone na Blue 2LP w ilości tylko 1500 sztuk, gdzie znaleźć można dodatkowe dwa utwory. 

Ocena płyty: