Chociaż czas nas nie rozpieszcza gnając coraz szybciej, to trio RGG rozpieszcza nas swoją twórczością od prawie 20 lat! Nie dało się nimi ani znudzić, ani zaspokoić. Łukasz Ojdana, Maciej Grabowski i Krzysztof Gradziuk zbudowali solidną markę rozpoznawalną na rynku międzynarodowym. Festiwale, projekty, koncerty, współprace… przez te wszystko lata nazbierało się tego tyle, że gdyby ktoś chciał napisać ich biografię to starczyło by tego na kilka tomów. Tak czy inaczej podsumowują swoją działalność albumem „Mysterious Monuments On The Moon”, który już samym tytułem nawiązuje do kosmicznych rozwiązań.


Nowy albym to w większości jedna wielka improwizacja zawarta w utworach „Monument I-VIII”. Daremne szukać tam schematów i form, bo jest to skrzynia pełna różnorodności, w której każdy ma szansę odnaleźć własny element, który go zainteresuje. Pomiędzy wplecione są nieco bardziej melodyjne i ułożone kompozycje (w tym dwie interpretacje zapożyczone z innych źródeł), aczkolwiek daremne nazywać je jazzem do jakiego się przyzwyczajamy. Niewątpliwie tych trzech Panów nie dba o prosty odbiór. Eksperymentują, doświadczają i próbują ciagle nowych rozwiązań. Niekiedy mam wrażenie, że aż za bardzo, gdyż zaczynają tworzyć muzykę tak osobliwą i inwazyjną, że można się pogubić czy to jest jeszcze muzyka, czy już performance. Na szczęście są to tylko małe znamiona, nad którymi nadal przeważa fala dźwięków skupiając album w nowoczesnym, introwertycznym jazzie. 

Ciekawostką jest, że album wydany został pod szyldem Music Corner Records. Trio zrezygnowało ze współpracy z Warner Music Poland co jest dość intrygującym posunięciem, aczkolwiek nie jest to najważniejsze, wszak skupiamy się na twórczości, a nie wydawcy. Do tejże twórczości przyczepić się nie ma co. Jest to materiał skrajnie ambitny, co tylko przez pryzmat gustów może powodować niezrozumienie tematów na nim zawartych. Fajne natomiast jest to, że to któraś z kolei płyta RGG, po której nie mam żadnych oczekiwań. Przyzwyczaili mnie to tego, że odkrywam ich za każdym razem jako czysta kartę. Na chwilę odprężył mnie od tego Ojdana swoim genialnym solowym projektem z pieśniami Kurpiów, aczkolwiek tutaj powrócił do jazzu abstrakcyjnego, co widać jest mu pisane. Razem z Grabowskim i Gradziukiem, od ponad dekady pod szyldem zacnego trio uzupełniają głód melomanów szukających mocniejszych wrażeń. 

Chociaż osobiście „Mysterious Monuments On The Moon” jest dla mnie za bardzo wysublimowany w interpretacje i za dużo w nim tajemnic, to doceniam ich kunszt, odwagę w byciu szczerym i konsekwencję w dążeniu ku wewnętrznym przeżyciom jakie transformują w muzykę. Jest to album z najwyższego szczebla wtajemniczenia jazzu, który powoli zaczyna przeradzać się we wspomniany już performance. Uwielbiam improwizacje, połamane harmonie oraz nieszablonowe rozwiązania, ale tutaj jest mi ich krztę za dużo. Co nie znaczy, że jest źle. Wręcz przeciwnie. Świadczy to o tym, że jeszcze sporo przede mną, by otworzyć się na więcej. 

Ocena płyty: