Book of Resonance” to drugi w pełni solowy album Kuby Płużka. Artysta ma ich w swoim zanadrzu dużo więcej, w tym trzy sygnowane własnym kwartetem, a także całe spektrum kolaboracji od Nigel’a Kennedy’ego po Michała Urbaniaka. Najnowszy album jest szczególny, gdyż nagrany z udziałem rezonatora  magnetycznego mającego pogłębić ducha wybrzmianego fortepianu.

Owy rezonator to magnesy zawieszone tuż nad strunami fortepianu wchodzące z nim w swoistą symbiozę nadając akustycznemu instrumentowi elektorniczny wydźwięk. Szczerze przyznam, że to niesamowite, jak bardzo nauka może nas ciagle zaskakiwać, nawet w tak obeznanych płaszczyznach jak gra na fortepianie. Wielka w tym zasługa konstruktora, Andrew McPhersona, z dzieła którego Płużek skorzystał i niewątpliwie na tym zyskał. Po pierwszym odsłuchaniu płyty naprawdę można mieć wrażenie, że użył syntezatora i zaczął poszerzać swoją dyskografię o elementy elektroniki. Daremne jednak szukać tutaj cyfrowych gałęzi, gdyż wszystko zostało akustycznie nagrane w londyńskim Snap Studios pod okiem oraz uchem Marco Pasquariello.

Album składa się z 9 kompozycji, ale jak dla mnie budują go trzy części. Jedną nich jest klasyczna ludowizna zawarta w podwójnej interpretacji „A chtórz tam pukaKarola Szymanowskiego. Drugą częścią jest „Two Little hearts”, będące także odniesieniem do folkloru, ale w trochę innym wydaniu. Mnie natomiast najbardziej interesuje część trzecia, czyli wszystkie „Chapters”, począwszy od pierwszego, aż do szóstego. To one przedstawiają muzyka nie tylko jako wspaniałego sztukmistrza, ale również jako zdolnego improwizatora i poszukiwacza. Więcej tu klasyki niż jazzu, aczkolwiek jest to klasyka niepokorna i skomplikowana w swojej formie wyrazu. Materiał jest tajemniczy, czasami mam wrażenie, że przelewają się bardziej czarne scenariusze. Nie jest to zarzut, przecież nie zawsze musi być biało, czy też kolorowo. Czerń to też ważny kolor, a równowaga musi być zachowana. 


Według mnie ten album zachowuje równowagę pod względem wykonawczym, twórczym jak i wzbudza zainteresowanie odbiorcy. „Book of resonance” może spokojnie zająć wygodne miejsce obok Sławka Jaskułke, Dominika Wani, Pawła Kaczmarczyka i napawać się dumą ze swojego jestestwa. To płyta dla tych, co definiują się jako szukających wrażeń w nieszablonowej przestrzeni muzycznej. Powinno spełnić oczekiwania. 

Ocena płyty: