Jesienią ubiegłego roku zadebiutowała albumem „O północy”. W dobie obecnej sytuacji pandemicznej, postanowiła wraz ze swoim zespołem przedstawić ten materiał w niezwykłej odsłonie filmowej. „O północy live session” to klimatyczna, zrealizowana z pietyzmem dźwiękowo-filmowa historia , a o jej szczegółach opowiedziała nam osobiście główna inicjatorka tego przedsięwzięcia – wokalistka Natalia Świerczyńska.
Rozumiem, że live session „O północy” można traktować niejako jako dopełnienie płyty. A z czego wynikała chęć realizacji tej sesji live?
Jak najbardziej. Przez ostatni rok nie mieliśmy możliwości zagrania koncertu premierowego, a tym bardziej trasy, stąd też taka potrzeba. Potraktowaliśmy te nagrania jako wstęp do naszych koncertów, które niebawem mam nadzieję, dojdą do skutku.
Postawiliście zdecydowanie na klimat, bo na żywo utwory brzmią momentami jeszcze bardziej mrocznie. To jest ta Stodoła Babci Magdy?
Tak, stodoła Babci Magdy zainspirowała nas bardzo. Wyjątkowe miejsce. Utwory brzmią inaczej, niż na płycie ponieważ zrobiliśmy nowe aranże do niektórych utworów z myślą o trasie właśnie, stąd to brzmienie i mroczny klimat.
Pytam, bo stodoła wygląda jak normalny dom. Udekorowywaliście ją jakoś szczególnie?
Wnieśliśmy tam swoje oświetlenie, dywany, a z pozostałymi elementami improwizowaliśmy na miejscu. Wykorzystaliśmy np. starą dorożkę Babci w utworze „Serce na pół”, co jeszcze rozbudowało te domową scenografię.
To Dawid Kostka wsparł Cię w chórkach obok Agaty Skrzypek w „O północy” i w „Kołysance”?
Dawid spisał się na medal w tej kwestii no i Agata oczywiście też. Cieszę się, że zgodzili się na moje pomysły i uważam, że wyszło pięknie. Kompletnie odświeżyło to te piosenki.
Oboje brzmią znakomicie. A w „Sercu na pół” byłem początkowo niemal pewny, że Agata śpiewa drugą zwrotkę.
Haha, to dobrze, to znaczy że nasze głosy do siebie pasują.
Podobnie jak na płycie – Przepaść” trochę odstaje od całości. Chcieliście zakończyć sesję nieco
Od początku powstawania tych piosenek, wyobrażałam sobie, że „Przepaść” będzie ostatnim numerem na koncertach i chyba tak zostanie.
A dlaczego zagraliście tylko 6 utworów?
To było duże wyzwanie, żeby nagrać jednocześnie wersje, z której byliśmy zadowoleni dźwiękowo oraz wizualnie, i na więcej nam nie starczyło zwyczajnie czasu. Nagrania powstawały w lutym i mimo że stodoła była ogrzewana nagrzewnicą przemysłową podczas nagrań, to było nam strasznie zimno. Skończyliśmy około północy w minusowej temperaturze (śmiech).
Film też nie ma ciągłości – poszczególne utwory rejestrowaliście osobno. Dużo było podejść/take’ów?
Przy każdym utworze zmienialiśmy scenografię i na to było potrzebne sporo czasu, bo zależało nam na dobrym obrazku. Do większości piosenek mieliśmy około trzech podejść, żeby wszystko ładnie zagrało, ale np. piosenkę „Na św. Jana” udało się zarejestrować przy pierwszym take’u.
I ona jest najbardziej poruszająca w tym zestawie. Wiem, że szykujesz już nową płytę. Czy możesz już coś zdradzić na ten temat?
Jestem w trakcie pisania obecnie, zobaczymy w którą stronę pójdę z nowymi piosenkami, bo póki co – poddaje się chwili i rożnym inspiracjom. To jest mój ulubiony etap w procesie powstawania płyty, więc celebruje każdy moment i pozwalam sobie na różne pomysły. Mam przygotowany singiel, który chciałabym wypuścić na jesień.