W ostatnim czasie coraz bardziej przekonuję się do reinterpretacji ludowizny. Paweł Kaczmarczyk uraczył mnie swoją „Tatrą”, Łukasz Ojdana wręcz oczarował sowimi kurpiowskimi interpretacjami a teraz pora na „sprawdzam” dla Amirova Trio. Połączyli oni folklor polski i ukraiński, z którego wyszedł album „Roots”. Główni finaliści zeszłorocznego konkursu Partnerstwo dla Muzyki 2.0 oraz laureaci trzeciego miejsca Sceny Otwartej Międzynarodowego Festiwalu Mikołajki Folkowe nie podchodzą do tematu szkolnie ani banalnie. Wzięli się za 4 polskie i 4 ukraińskie motywy ludowe w sposób ambitny, ale lekki i nieprzesadzony. 


Julia Amirova przy pianinie, Mikołaj Sikora na kontrabasie oraz Patryk Gajda za perkusją to pełen skład Amirova Trio. Zamysł albumu „Roots” był prosty. Dojść do korzeni i zmierzyć się z przeszłością, aby dotrzeć do tego kim się jest tu i teraz, przez pryzmat przodków. Przyznam, że osobliwe i intrygujące podejście. Czy wyszło z tego coś wybitnie nowego, czy jednak jest to kolejna historyczna pozycja w klasyce jazzowej? Jak dla mnie jest to album pełen barw i ciasnych przestrzeni. Pierwszy plan należy do klawiszy, którymi Julia definitywnie określa swoją pozycję jako lidera. Czaruje, przeplata harmonie, wie kiedy użyć większej ekspresji i dramatyzować, a wszystko to przychodzi jej z taką lekkością, że spokojnie mógłby być to album solowy. Jednakże jest to trio, o czym daje poznać Sikora bogatą linią kontrabasu, a wszystko to podbija Gajda nie bawiąc się w subtelności i bycie tłem. Tu ukłony dla utworu „Dumny Vechir”, który jest moim ulubionych na tej płycie. Fantastycznie się rozwija, daje poznać pełne spektrum talentu muzyków, a solo basu wyrywa mnie z rzeczywiści. Dobitnie! 

Mojego faworyta już znacie, ale absolutnie nie oznacza to, że reszta pozycji jest jakkolwiek słabsza. Ani razu nie zdarzyło mi się wyłączyć ten album zanim sam się nie skończył. Energetyczny „Zajchyk” ma coś z łobuza, który skacze po drzewach zabierając ze sobą w niezłą podróż. „Siadaj Maryś” z nonszalancką nostalgią oscyluje na krawędzi dysonansu i dramatyzmu rozwiązując się w melodyjny i bogaty aranżacyjnie utwór. „Hoja” to kolejny dowód na to, z jak bardzo utalentowanymi muzykami mamy do czynienia. Wszyscy troje udzielają warsztatu indywidualizmu zamkniętego w formie trio. Z ogromną przyjemnością zasłuchuję się w każdym z osobna, jak i dopuszczając wszystko na raz. Rozpoczynający „Siadaj nie gadaj” ma w sobie coś musicalowego z walkingiem na basie, a kończący całość klasyczny „Oberek” odbiega nieco od improwizowanej jazzowej klamry, dodając pikanterii i niedopowiedzenia. Ja to kupuję! 


Trzeba przyznać, że debiuty takie jak „Roots” po pierwsze nie są codziennością, po drugie cieszą, że młodzi sięgają po ludowiznę w tak ambitnym wydaniu, po trzecie najzwyczajniej w świecie zaskakują dając dreszczyk przy odbiorze i ciesząc przepięknym wykonaniem. Artyści to ludzie, którzy nie boją się iść pod prąd i pokazywać co, i ile mają w swoich głowach i w sercu. Amirova Trio to Artyści po trzykroć i niech po trzykroć wydają takie albumy jak ten. Sobie i im tego życzę. 

Ocena płyty: