Jazz instrumentalny, zwłaszcza tworzony na klawiszu jest zawsze bardzo ryzykowny, ale i jakże wdzięczny. Fortepian oraz pianino to najczęściej używany instrument, zatem dość łatwo popaść przy nim w odtwórczość, jak i w nie do końca sprecyzowane zamierzenia. Pojawia się wtem młody, zdolny pianista, który spełnia swoje marzenie o autorskim albumie, gdzie zamierza pokazać ile ma do powiedzenia i najważniejsze, co ma do powiedzenia. Urodzony w Warszawie, wykształcenie muzyczne ropoczął w Poznaniu, a ukończył w Berklee College of Music w Stanach Zjednoczonych. Wśród największych inspiracji wymienia GoGo Penguin, Tigran Hamasyana oraz Avishai Cohena. Czy autorski materiał jest choć trochę zbliżony do Jego idoli? 


Pierwsze co rzuca się podczas podróży w muzyczny świat Fryderyka HD to sporo klasyki, która przełamana jest delikatnym i oszczędnym, jazzowym orientem. Szybko jednak rozwiewa romantyczne i subtelne chmury, aby dać upust zdecydowanym, męskim rozwiązaniom. Spokojne „First cycle (intro)” to tylko mały wdech, zanim zrobi sporo zmieszania. „Little Prince” to mój faworyt, który ma formę zaskakującej opowieści z wieloma wątkami. Tak samo pikantne „LnF”, które najbardziej oddaje zadziorny charakter muzyka. Kompozycje porywają i zatrzymują, aby się w nie zagłębić i dać ponieść. Uważam to za ogromny sukces, bo nie trudno nagrać płytę, trudniej wzbudzić zainteresowanie. Wśród udzielających się muzyków są naprawdę zacne nazwiska. Na basie słychać Michała Barańskiego, trzykrotnego basistę roku według Jazz Forum, na gitarze Rafał Sarnecki, który w utworze „Core Alchemist” robi ogromną robotę. Największym wabikiem jest jednak Mateusz Smoczyński, którego bardzo cenię i szanuję za Jego muzyczną wyobraźnię. Miałem pewne obawy, że album „Sound good” okaże się dobrym materiałem z genialnym udziałem Smoczyńskiego. Jakże się zaskoczyłem, kiedy okazuje się, że całość jest na tyle dobra, że goście są tutaj tylko lekką przyprawą, a nie bazą. Co oczywiście nie umniejsza ich znakomitym talentom, czego upust słychać w „Between you and me”.

Chociaż nie jestem szczególnym fanem ostrych produkcji, muszę przyznać, że „Sounds goodFryderyka HD naprawdę daje radę i sprawia, że jest to debiut na miarę bardzo dobrze rokującego artysty. Jazzowe improwizacje nie są tak bardzo usytuowane z przodu, ale nadrabiają za to bogate aranżacje i zdecydowane pomysły. Takich debiutantów nam potrzeba. Z otwartą głową, zdecydowanych, profesjonalnych i co najważniejsze z autorskimi kompozycjami. Mam nadzieję, że Fryderyk jako twórca dopiero się rozkręca, bo osobiście będę z wielką ochotą czekać na kolejne jego projekty. Zatem tak, dla mnie idzie On w bardzo dobrym kierunku, aby znaleźć się obok swoich idoli. 

Ocena płyty: