„Lianne La Havas”, trzeci album wokalistki i pierwszy od pięciu lat, zachwyca swym pięknem i celnymi obserwacjami. Materiał w całości został zrealizowany na warunkach Lianne, co było niemałym wyzwaniem, chociażby pod względem logistycznym. Lianne La Havas spędziła bowiem dużo czasu, podróżując między Wielką Brytania a Stanami i pracując nad swoją artystyczną tożsamością. W efekcie powstało pełne przestrzeni i rozświetlone dzieło.

Skąpane w słońcu dźwięki przypominają (np. w „Seven Times”) dokonania brazylijskiego wokalisty i autora piosenek Miltona Nascimento. Słychać też echa dokonań Joni Mitchell czy jazzowych eksperymentów Jaco Pastoriousa („Green Papaya”), z kolei perkusyjne rytmy i ciepłe brzmienia przywodzą na myśl muzykę z czasów złotej ery Ala Greena („Read My Mind”). Na całej płycie przebija się ponadto siła, która ma swe korzenie w R&B lat 90. spod znaku Destiny’s Child.

Album możecie zakupić, m.in. tutaj.