Ludzie, którzy dojrzewali w latach 90., dobijają dziś do czterdziestki i, jak każde kolejne pokolenie, zaczynają z sentymentem wspominać własną młodość. To właśnie oni są adresatami takich płyt jak „RenaissanceM People. Ci, którzy nigdy nie zrozumieli uroku kiczowatości produkcji wykonawców spod znaku dance-popu, house’u i soulu, nie znajdą tu nic dla siebie. Ci zaś, którzy 25 lat temu z upodobaniem stroszyli włosy i zakładali kolorowe ciuszki, będą w siódmym niebie.

„Pop music” – to nie brzmi źle. Pod warunkiem, że mamy do czynienia z twórczością artystów pokroju M People. W zasadzie każde ich wydawnictwo, przez kilkanaście miesięcy utrzymywało się na angielskiej liście bestsellerów płytowych. Sprzedając ponad 11 milionów płyt, zespół z Manchesteru był jednym z najpopularniejszych na świecie grup muzycznych lat 90. W jego skład wchodzili wokalistka Heather Small, basista Paul Heard, perkusista Shovell oraz saksofonista Mike Pickering. I w takiej też kolejności należało mówić o atutach zespołu.

Głos Small to znak rozpoznawczy brzmienia zespołu. Niski, bardzo charakterystyczny, o specyficznej, nieco „męskiej” barwie, powodował, iż nagrania M People wyraźnie różniły się od utworów innych wykonawców, sprawiały wrażenie oryginalnych, niekiedy odkrywczych. Zaskakiwał również styl Paula Hearda. Niewielu basistów na świecie traktuje dziś swój instrument w podobny sposób. Operował „pełnym”, soczystym i niejako naturalnym dźwiękiem, bardzo rzadko korzystał z rozmaitych technologicznych wynalazków. Znajdował przy tym cierpliwego i uważnego współpracownika w osobie Shovella, perkusisty, który kolejnym produktom M People przydawał barw. Całości dopełniał Mike Pickering i jego saksofon. W sumie, otrzymywaliśmy nowoczesną, bardzo stylową odmianę muzyki pop, która z jednej strony przywodziła na myśl dokonania Lisy Stansfield, z drugiej przypominała osiągnięcia twórców acid jazzu, funky czy soulu. I kiedy wydawało się, że o swoją popularność nie mają się co martwić, w 1999 r. zawiesili działalność.

Wprawdzie zdarzało się im jeszcze wspólnie koncertować (wystąpili m.in. w 2007 r., w warszawskiej Sali Kongresowej), to więcej premierowego materiału nie otrzymaliśmy, choć – jak sami przyznają w wywiadzie, którego udzielili na potrzeby „Renaissance”, „nigdy nie mów nigdy”.


Po wielokrotnie przepakowywanych składankach i albumach nadszedł czas na box. Ponieważ wszyscy mają już wszystko, wytwórnia postawiła więc na nieznane wersje znanych piosenek. Prezentowany zestaw zawiera wszystkie cztery płyty studyjne: „Northern Soul”, „Elegant Slumming”, „Bizarre Fruit” i „Fresco”. Każdy album, wydany w eleganckich oryginalnych okładkach, zawiera dodatkowe utwory oraz towarzyszy mu druga płyta z remiksami (niektóre z datą 2020). Znajdziemy także ekskluzywny dysk bonusowy z remiksami Frankiego Knucklesa i Davida Moralesa oraz dwie płyty DVD ze wszystkimi teledyskami i ponad 3-godzinnymi występami na żywo (niektóre wcześniej niepublikowane) z 1993, 1994 i 1996 oraz nowe wywiady z Paulem, Mikem i Shovellem. Imponująco wypada 48-stronicowa kolorowa książeczka, zawierająca zdjęcia oraz szczegółowe omówienie kompozycji z podaniem, z jakiej płyty pochodzą.


Antologia wiernie prezentuje dorobek Brytyjczyków, udowadniając, że równie dobrze czuli się w akustycznych balladach jak i ostrych, tanecznych numerach, a ich oryginalność nie sprowadzała się jedynie do charakterystycznej fryzury Heather Small „na ananasa”. Wydawnictwo to spore przedsięwzięcie, w przygotowaniu płyt wzięło udział kilkadziesiąt osób. Pełno tu smaczków, subtelnych efektów (takich, jak choćby solo fletu w „Just For You”). Remiksy na nowej składance niejednokrotnie biją na głowę dotychczasowe oryginały nagrań. Niezapomniane hity to „Moving On Up”, „One Night In Heaven”, „Sight For Sore Eyes”, „Search For A Hero”.

Renaissance” M People to zestaw skierowany do zagorzałych fanów, a ponieważ był to wielki zespół, to zdarzają się na składance również wysokie loty. Dominuje zwiewna, jazzująca, a przede wszystkim przebojowa muzyka taneczna. Całości słucha się wyśmienicie, z uśmiechem na ustach.

Bez oceny, bo to w głównej mierze ciekawostka (ale jaka miła, jaka miła).