„Kiwanuka” to następca wydanego w lipcu 2016 albumu „Love & Hate”, który podbił serca słuchaczy oraz krytyków i zapewnił artyście nominacje do nagród Mercury czy BRIT. Michael Kiwanuka do pracy nad trzecim krążkiem zaprosił Danger Mouse’a oraz Inflo, tych samych twórców, którzy wsparli artystę przy „Love & Hate”. Nagrania odbyły się w Nowym Jorku, Los Angeles i Londynie.


W jaki sposób wrócić na rynek wydawniczy po albumie, którym osiągnąłeś więcej, niż kiedykolwiek marzyłeś? W jaki sposób poradzić sobie z presją, którą nakładasz samemu sobie, nie wspominając o oczekiwaniach od wszystkich innych? Czego fani oczekują po trzeciej płycie Kiwanuki? Czy to wszystko ma znaczenie?

Kiwanuka nie musiał zanadto się martwić. Jego trzeci album rozpoczyna się w miejscu, które z początku przywołuje skojarzenia z poprzednikiem, jednak tak naprawdę prezentuje o wiele szerszą muzyczną drogę. Michael puszcza oko do wielkich mistrzów – Otisa Reddinga, Bobby’ego Womacka czy Gila Scotta-Herona, jednak nie obawia się również poszukiwań. Artysta spędził dwa ostatnie lata na szlifowaniu wydawnictwa i włożył w nie całe swoje serce oraz duszę.

Album możecie zakupić, m.in. tutaj.