Na koncert Adama Bałdycha przyjechałem zmęczony, poddenerwowany i wyrwany z codzienności. Nie piszę jednak o tym, tylko po to żeby podzielić się z Wami moim poniedziałkowym samopoczuciem. Jak się okazało muzyka Bałdycha zdecydowanie wpłynęła na poprawę mojego nastroju, ale nie za sprawą frywolnych, relaksacyjnych dźwięków. Wymagała bowiem kontemplacji, oczyszczenia umysłu z wszelkich dręczących myśli i skupienia tylko i wyłącznie na muzyce, na tym co się działo na scenie.

Adam Bałdych Quartet wystąpił w krakowskim Teatrze Variete w ramach jubileuszowej, XXV. edycji Międzynarodowego Festiwalu „Starzy i Młodzi, czyli Jazz w Krakowie”. Artyście na scenie towarzyszyli utalentowani muzycy: Krzysztof Dys na fortepianie, Michał Kapczuk na kontrabasie i Dawid Fortuna na perkusji. Zaprezentowali oni materiał z nowego albumu, który premierę miał zaledwie w ubiegłym miesiącu, pt. „Sacrum Profanum”. Emocjonalne przeżycia podkreślała gra świateł i kłęby dymu na scenie.

Muzyka Bałdycha wymagała uwagi.

Jego gra była pełna ekspresji żywiołowości i frustracji. Bałdych udowodnił, że nie boi się wyzwań. Aranżacje „Concerto For viola And Orchestra” Sofii Gubaiduliny oraz „Miserere” Gregorio Allegriego przyprawiały o gęsią skórkę. Ze sceny biła autentyczność, która podkreślała wartościowość prezentowanych brzmień. Nie jest to muzyka łatwa, ale (a może właśnie dlatego) potrafiła pochłonąć bez reszty. Tak też się stało z krakowską publicznością, która nagrodziła muzyków owacjami na stojąco.