Ciężko w kilku zdaniach opisać Maćka „Enveego” Golińskiego. Chyba łatwiej napisać, że kto nie zetknął się z jego produkcjami to ma sporo do nadrobienia. Zaczął produkować jeszcze w XX wieku i liczba osób, z którymi miał okazję pracować zajęłaby tu zdecydowanie za dużo miejsca. Te najistotniejsze momenty w karierze Maćka to założenie wraz z Maceo [RIP], Miściakiem i Jealo kolektywu Niewinni Czarodzieje w 2003 roku, wspólne płyty z Fiszem (2005 dla Asflatu) oraz z Natu (Natalią Przybysz z 2008 dla Galapagos) i właśnie aż 10 lat od tej ostatniej płyty długogrającej kazał nam sobie czekać na kolejny swój album.

16 premierowych utworów wytłoczony na dwóch winylach. Płyty kipią od nietuzinkowych gości – wokalnie usłyszeć można takich artystów jak: Ania Szarmach, Bartek Królik, Iza Kowalewska, Mr.Are.Dot, Mrozu, Natalia Przybysz, Olga Stopińska, Sean Palmer i Vito Bambino.

Imponujący jest też skład muzyków gościnnie pojawiających się w produkcjach: Bartozzi Wojciechowski, Damian Kurasz, Dominik Trębski, Emade, Grzegorz Jabłoński, Hubert Zemler, Jerzy Zagórski, Kacper Bogacz, Maciej Wyrobek, Marcin Gańko, Marcin Masecki, Michał FOX Król, Michał Milczarek, Miki Wielecki i Wojtek Sobura.

Muzycznie nie da się tej płyty zamknąć w jakichkolwiek ramach – Time & Light po prostu trzeba posłuchać – najlepiej w całości.

Tak sam autor opowiada o „Time & Light”: 

Nie wymyślałem, nie wydumałem koncepcji albumu. Ona tam była w nim cały czas od samego początku. Jego istotę i największą wartość dodaną do muzyki wystarczyło dostrzec, jak Stanisław Ulam dostrzegł linie w spiralach liczb pierwszych. Była ze mną 15 lat, a dopiero całkiem niedawno udało mi się ją dostrzec i nią dalej zainspirować. Momenty przestoju i przyspieszenia procesu twórczego były uzależnione od mojego emocjonalnego stanu. Ilość gości była proporcjonalna od żywotności studia, w którym akurat pracowałem albo intensywności życia towarzyskiego. Jakość gości to moje osobiste największe życiowe szczęście i samo w sobie już materiał na opowieść. Opowieść rozciągniętą w czasie jak za długi serial. Jestem przekonany, że jej bohaterem jest logarytm przy podstawie ego z umiejętności pracy w zespole. Pracy bez ściśle określonego celu, jak np. skończenie albumu. Tak jak w tańcu celem nie jest dotarcie do jakiegoś ściśle określonego punktu („Tańczymy, bo gra muzyka” A.Watts). Opowieść jak remiks filmów „Boyhood” i „Ciekawy Przypadek Benjamina Buttona” (jak ta muza odmładza…) opowiedziana przekładanką scen jak u Tarantino.

Album ukazuje się na dwóch winylach oraz w wersji digitalowej. Za oprawę graficzną płyty odpowiada Maciej „Animisiewasz” Grochot, a wszystkie zdjęcia są autorstwa Filipa Blanka. Za finalne, masteringowe brzmienie odpowiada Michał „Eprom” Baj. Dystrybutorem winylowej wersji płyty na polskim rynku jest Asfalt Distro.

Album można zakupić tutaj.