Rozmowy przez telefon z Alice należą do niezwykle przyjemnych, choć trudno ukryć, że specjalizuje się ona głównie w dialogach o charakterze muzycznym. O wadze dźwiękowej wolności, potrzebie przestrzeni i ekspresji, a także nadchodzącym koncercie na Sopot Jazz Festival opowiada w naszym wywiadzie.

www.youtu.be/X3icGhqm_5w

Od Twojej ostatniej płyty „Optics” wydanej przez Blue Note Records mijają trzy lata, powiedz co się zmieniło w Twojej karierze od tamtego czasu.

Płyty są jak fotografie, które utrwalają dany moment w życiu. Od tamtego czasu zdążyłam zamieszkać w Nowym Jorku, rozpocząć niezwykłą współpracę z pianistą Pietro Lusso. „Optics” nagrywaliśmy w kwartecie, a teraz preferuję występy w duecie. To daje mnóstwo wolności, przestrzeni, dialogu, ekspresji. To nie znaczy, że nie lubię gry w większych składach. Podoba mi się jak zmienia się wtedy sposób funkcjonowania mojego głosu, który wtapia się w muzykę i nie górując nad resztą dźwięków. Jest trochę jak instrument, razem z tekstem opowiada swoją historię.

Z Pietro nagrałaś płytę z hołdem dla Billie Holiday.

Billie Holiday pozostaje najbardziej ekspresyjną wokalistka wszechczasów! Słuchałam tych nagrań niezliczoną ilość razy i za każdym razem wydają mi się nieco inne, odkrywam w nich coś nowego. Billie potrafi nadać bardzo osobistego tonu każdemu nagraniu, dzięki temu stają się naprawdę unikalne. W tym tkwi sekret jej geniuszu. Oczywiście to nie jedyna artystka, która na mnie wpłynęła, wśród największych inspiracji mogę wymienić również Betty Carter, Shirley Horn, Carmen McRae.

Uchyl proszę rąbka tajemnicy. Co zagrasz na Sopot Jazz Festival?

Byłoby super, gdyby to była niespodzianka, nie? (śmiech). Zacznę od tego, że nigdy nie grałam w Polsce i jestem bardzo podekscytowana, że mam możliwość tu przyjechać i zagrać na festiwalu! Najważniejsze jednak, że mogę zagrać z tak znakomitymi muzykami jak: Viktorija Pilatovic, Pietro Lusso, Czesław Bartkowski. Nigdy nie mieliśmy okazji zagrać razem wcześniej, więc będzie to pełnokrwisty jazz, czyli improwizacja! Chcemy zagrać swobodnie, bez starannie przygotowanej koncepcji, bez skomplikowanych aranżacji, które mogłyby zabić spontaniczność.